W rezultacie wydaje się, że scena jest przygotowana na kolejny kosztowny rok dla ropy, który zbiega się z ogólnie drogim rokiem, ponieważ banki centralne zaczynają zaostrzać politykę monetarną w odpowiedzi na uporczywą inflację, która podobnie jak prognozy IEA dotyczące popytu na ropę z pierwszych dni pandemii okazała się daleka od przejściowej usterki, jak Fed stwierdził w zeszłym roku.
„Rynek ropy zmierza w kierunku jednocześnie niskich zapasów, niskich wolnych mocy produkcyjnych i wciąż niskich inwestycji" – napisali analitycy Morgan Stanley w notatce. W tej sytuacji 90 dolarów za baryłkę Brent może być dopiero początkiem. Rzeczywiście, konsensus na Wall Street wskazuje, że Brent osiągnie 100 dolarów do lata ze wszystkich powodów wymienionych przez Morgana Stanleya, a także dlatego, że koszty progu rentowności również rosną, dzięki trendom inflacyjnym i niedoborom siły roboczej, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych. Jednak największym motorem wzrostu cen pozostanie popyt fizyczny. Międzynarodowa Agencja Energii w swoim najnowszym raporcie na temat rynku ropy przyznała, że okazał się silniejszy niż wcześniej oczekiwano. Opierając się na tym zaskakującym obrocie wydarzeń, MAE zrewidowała swoją prognozę popytu na ropę na 2022 r. o 200 000 baryłek dziennie. A na podstawie historii może się okazać, że po raz kolejny nie doceniła solidności popytu. Nawet przy tych szacunkach popyt na ropę nie tylko powróci do poziomów sprzed pandemii, ale je przekroczy, osiągając do końca roku 99,7 mln baryłek dziennie.
W takiej sytuacji wyższe ceny ropy są prawie pewne, ponieważ niewiele może je powstrzymać – poza kolejną rundą blokad, co jest wysoce nieprawdopodobne, bo każdy może sobie z nimi poradzić. Powstaje zatem pytanie, do jak wysokiego poziomu ceny mogą wzrosnąć, zanim zaczną spadać?
Odpowiedź jest trudna. Amerykańskie publiczne firmy naftowe nadal są zobowiązane wobec swoich udziałowców, którzy zdają się brać sobie do serca prognozy, że ropa nie ma długoterminowej przyszłości. Mają ograniczoną przestrzeń na robienie tego, co chcą. Prywatne firmy będą wiercić, ponieważ WTI nadal rośnie. OPEC również będzie wiercił, ale może zdecydować się na utrzymanie kontroli nad produkcją, zamiast przestawiać się na „pompowanie do woli", głównie dlatego, że tylko kilku członków OPEC faktycznie ma zdolność wydobycia do woli.
Zbyt wysokie ceny mają tendencję do zniechęcania do konsumpcji, niezależnie od towaru, którego ceny rosną. Istnieje jednak zastrzeżenie, a mianowicie, że towar musi mieć realną alternatywę dla zniechęcania do konsumpcji, gdy ceny wzrosną zbyt wysoko. Sądząc po koszmarze Europy jesienią i zimą tego roku, nie ma jeszcze alternatyw dla paliw kopalnych. Oznacza to w zasadzie, że wpływ wysokich cen ropy na popyt będzie się ujawniał powoli i powoli je obniżał.
W jakim miejscu zostawia to świat? Krótka odpowiedź brzmi: „Nie w dobrym". Wyższe ceny ropy naftowej podniosą ceny wszystkiego innego, a to jest ostatnia rzecz, której chcesz – jeśli jesteś rządem – kiedy już zmagasz się z inflacją. Równie dobrze może się zdarzyć, że pandemia zakończy się na dobre w tym roku, ale prawdziwe jej skutki mogą dopiero zacząć się ujawniać - podsumowuje Irina Slav.