Wyceny części akcji jeszcze niższe niż w lutym 2009 roku

Wraz z opadaniem kursów powiększa się grono walorów, które notowane są ze wskaźnikami cena/wartość księgowa poniżej poziomów z dna poprzedniej bessy. Na dalszą metę to zapewne okazja inwestycyjna, ale droga do zysków może okazać się wyboista. Najtańsze akcje są nie tylko potencjalnie najbardziej atrakcyjne, ale też wyjątkowo ryzykowne

Aktualizacja: 26.02.2017 16:28 Publikacja: 22.08.2011 01:34

Inwestorzy mają nie lada dylemat. Czy już teraz kupować mocno przecenione akcje, czy czekać na uspok

Inwestorzy mają nie lada dylemat. Czy już teraz kupować mocno przecenione akcje, czy czekać na uspokojenie sytuacji?

Foto: Bloomberg

Bez względu na to, czy trend spadkowy na warszawskiej giełdzie dobiegł już końca, czy może mamy do czynienia jedynie z chwilową korektą, po której nadejdzie kolejna fala zniżkowa, każdy ruch notowań w dół to nie tylko straty dla dotychczasowych posiadaczy akcji, ale też uatrakcyjnienie walorów z punktu widzenia ewentualnych nabywców.

Pisaliśmy już, że wskaźniki wyceny dla polskiego rynku akcji zbliżyły się do poziomów z dna poprzedniej bessy, zakończonej w lutym 2009 r. Na przykład wskaźnik cena/wartość księgowa dla firm z WIG (liczony jako średnia ważona udziałami spółek w indeksie) wynosi 1,06, podczas gdy wiosną 2009 r. był na poziomie 0,85, a wartość poniżej 1,0 można traktować jako oznakę dużego niedowartościowania.

Akcje, które były tanie, stały się jeszcze tańsze

Z naszych obliczeń wynika jednocześnie, że uatrakcyjnianie wycen doprowadziło do tego, że część akcji jest już nawet atrakcyjniejsza niż u dna poprzedniej bessy. Przyjrzeliśmy się dokładnie wybranej próbce wszystkich giełdowych przedsiębiorstw – grupie 50 spółek o najniższych obecnie wskaźnikach C/WK. Jak się okazuje,  20 jest wycenianych z C/WK niższymi niż w lutym 2009 roku. W wypadku większości tych walorów obniżenie się wycen poniżej poziomów sprzed 2,5 roku to wcale nie jest efekt tego, że wtedy były one drogie. Już wówczas bowiem cechowały się w większości C/WK grubo poniżej neutralnej wartości 1,0 (średnia wynosiła 0,76, teraz jest to jedynie 0,36).

Teoretycznie atrakcyjne...

Akcje o najniższych wycenach, choć zapomniane przez rynek z różnych powodów, według teorii są warte rozważenia, ponieważ statystycznie na dalszą metę przynoszą ponadprzeciętne zyski. Walory 10 spółek o najniższych wskaźnikach C/WK (na koniec 2008 r.) przyniosły w 2009 roku średnio aż 122 proc. zysku, czyli o 75 pkt proc. więcej od zwyżki WIG w tym samym czasie.

...ale i ryzykowne

Coraz bardziej atrakcyjnych poziomów wycen nie należy jednak interpretować w niewłaściwy sposób. Nawet bardzo niskie wartości wskaźników takich jak C/WK nie są nigdy?gwarancją zatrzymania trendu spadkowego. Do tego, by?walory zaczęły drożeć, potrzebny jest kapitał chętny do zakupów. Akcje nigdy nie przestają tanieć tylko dlatego,?że są tanie. Potrzebne są impulsy, które sprawią, że rynek?stanie się dla nich przychylniejszy.

Głównym powodem, dla którego kursy załamały się w pierwszej połowie sierpnia, były obawy przed dalszym spowolnieniem gospodarczym. Nasilenie tych obaw jest prostą konsekwencją tego, że gospodarka już od jesieni 2010 r. wykazywała objawy wejścia w spadkową fazę cyklu koniunkturalnego (o czym wielokrotnie alarmowaliśmy).

Potrzebny jest impuls

Dopiero oznaki zakończenia tej fazy w postaci wzrostu wskaźników wyprzedzających koniunktury (jak PMI dla polskiego przemysłu) stworzą warunki do wyzwolenia potencjału wynikającego z atrakcyjnych wartości wskaźników takich jak C/WK. Pytanie jednak, czy wskaźniki wyprzedzające, podobnie jak wyceny spółek, obniżyły się już do poziomu wystarczająco niskiego, by dalszy ruch w dół był mało prawdopodobny. Wątpliwości można mieć, jeśli spojrzy się np.?na mniej popularny wskaźnik cena/przychody ze sprzedaży. Średnio dla WIG wynosi on 0,77. To niedużo, ale u dna bessy w 2009 roku miał wartość zaledwie 0,43.

[email protected]

Asseco wśród najtańszych

Czy kilka lat temu ktoś mógł przypuszczać, że informatyczny gigant czerpiący dochody z intratnych kontraktów i przejmujący kolejne spółki (nie tylko w Polsce) może znaleźć się w gronie najniżej wycenianych firm na GPW, z C/WK rzędu 0,50? Jak widać, także na giełdzie sprawdza się powiedzenie „nigdy nie mów nigdy", zgodnie z którym akcje nawet najbardziej stabilnych spółek mogą z czasem popaść w niełaskę. Ciekawe jest jednak to, że w odróżnieniu od wielu innych tak nisko wycenianych przedsiębiorstw Asseco wciąż w każdym kwartale daje duże zyski (rzędu 100 mln zł) i powiększa kapitały własne. Czyżby był to dowód na duże niedowartościowanie walorów? Wobec tego nie dziwi ostatnia propozycja przeznaczenia przez firmę nawet do 600 mln zł na skup akcji własnych.

 

ABM – od dawna w bessie

Kurs spółki już w listopadzie ub.r. zaczął zwiastować to, co będzie czekało akcje także innych firm budowlanych. Impulsem okazały się fatalne wyniki finansowe, które przerwały dobrą passę i zdecydowanie podkopały zaufanie inwestorów. Od tego czasu akcje ABM potaniały o ok. 80 proc. W efekcie wskaźnik C/WK, który w chwilach świetności spółki sięgał niemal 2,50, osunął się stopniowo do ok. 0,50. Pocieszające jest jednak, że w końcu 2009 r. potężna zwyżka notowań (która w ciągu niespełna roku wywindowała je o ponad 200 proc.) startowała przy nawet wyższym poziomie wskaźnika (ok. 0,60). Jak zawsze pojawia się jednak pytanie, czy akcje są już wystarczająco tanie. Nietrudno wyobrazić sobie, co z kursem ABM musiałoby się stać, gdyby na GPW doszło do kolejnej fali wyprzedaży.

 

Bomi – obniżka oczekiwań

Od początku swojej giełdowej historii akcje Bomi przeszły długą drogę od skrajnie wysokiej do wyjątkowo niskiej wyceny. Trudno to sobie wyobrazić, ale na jesieni 2007 roku, czyli gdy dopiero rozpoczynała się poprzednia niszczycielska bessa, wskaźnik C/WK przekraczał 20, co było wyrazem wygórowanych oczekiwań rynku odnośnie do przyszłości sieci delikatesów. Czas przyniósł jednak dras- tyczne obniżenie tych oczekiwań, do czego przyczyniły się fatalne wyniki finansowe w II połowie 2010 r. Do odbudowy zaufania inwestorów potrzeba czasu. Na razie kurs spółki ustanawiał ostatnio historyczne minima. Pocieszeniem jest to, że w 2009 roku, który Bomi rozpoczynało z wyraźnie wyższym C/WK niż obecnie (ponad 0,5), notowania wystrzeliły o 50 proc. od dna bessy, tak więc teraz – kiedy wycena jest jeszcze niższa – potencjalna stopa zwrotu mogłaby być również atrakcyjna.

 

Yawal – szkodzą wyniki

Jeszcze w maju kurs producenta profili aluminiowych przebił wsparcie na wysokości dołka z marca 2009 r. W ślad za notowaniami poszły wskaźniki wyceny. C/WK, który 2,5 roku temu wynosił niespełna 0,40, w najgorszym momencie ostatniej paniki spadł do 0,32. Podobnie jak w wypadku innych nisko wycenianych spółek u źródła niechęci inwestorów leżą słabe wyniki finansowe. Miniony rok firma zamknęła stratą, pod kreską była także w I kwartale (publikacja rezultatów za pierwsze półrocze jest zaplanowana na 31 sierpnia), co przełożyło się na systematyczny spadek wartości księgowej (czyli kapitałów własnych). Co ciekawe jednak kiepskie wyniki finansowe, które Yawal miał także na przełomie lat 2008/2009, wcale nie przeszkodziły w skoku notowań o ponad 150 proc. w czasie?pierwszej dynamicznej fali hossy w 2009?roku.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty