Wiele wskazuje na to, że sielankowa atmosfera na głównych światowych parkietach może się wkrótce skończyć przynajmniej większą korektą. Choć główne indeksy na Wall Street notowały do czwartku jedynie symboliczne spadki, to obraz rynku nieco się pogorszył. Nowe historyczne rekordy co prawda były, ale wzrostowy impet wyraźnie osłabł.
Nastroje w dół
Główne zwiastuny korekty to bardzo mocny rynek złota, co w połączeniu z umacniającym się dolarem jest oczywistym sygnałem awersji do ryzyka. Złoto jest najdroższe od siedmiu lat, indeks dolara jest powyżej lokalnego szczytu z listopada ubiegłego roku, a rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych ponownie pikuje w okolice 1,5 proc. Co więcej, wszystko to dzieje się w warunkach braku nowych negatywnych zjawisk i informacji, co tym bardziej uwiarygadnia tezę o nadchodzącej korekcie na rynku akcji. Pogorszenie nastrojów widoczne jest nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na naszym kontynencie i w Japonii. DAX zniżkował do czwartku o 0,6 proc., mimo że inwestorzy od dawna ignorują fatalne dane napływające z niemieckiej gospodarki. Większą makroekonomiczną wrażliwością wykazali się w ostatnich dniach gracze z Tokio, gdzie – po publikacji danych o znaczącym, sięgającym 6,3 proc. spadku PKB oraz pogorszeniu się sytuacji w handlu zagranicznym i w zamówieniach w przemyśle – Nikkei zniżkował o 1,3 proc. Na tym tle szczególnie groźnie nie wygląda 1,5-proc. spadek indeksu rynków wschodzących, który korygował silne zwyżki z poprzednich dwóch tygodni. Gdyby wypreparować z MSCI Emerging Markets wynik chińskiego parkietu, sytuacja byłaby dużo gorsza. Shanghai Composite wzrósł bowiem o ponad 4 proc., niwelując z niewielką nawiązką straty powstałe w wyniku dramatycznych wieści o epidemii koronawirusa. Niewątpliwie znaczący udział w procesie „nawracania" rynku akcji mają działania Ludowego Banku Chin, pompującego pieniądze, które zamiast do firm trafiają na giełdę. O sile tego zjawiska świadczy fakt, że główny indeks chińskiej giełdy od dołka z pierwszych dni lutego podskoczył o ponad 10 proc. mimo przesądzonego już znaczącego pogorszenia się koniunktury gospodarczej w tym kraju.
Warszawa znów wśród najgorszych
Miniony tydzień nie był najbardziej udany dla posiadaczy akcji polskich spółek, za wyjątkiem tych najmniejszych. WIG20 zniżkował do czwartku co prawda jedynie o 0,7 proc., ale lokował się tylko nieznacznie lepiej niż indeks giełdy tureckiej i bułgarskiej (ograniczając się jedynie do parkietów naszego kontynentu). W ujęciu dolarowym indeks naszych największych firm tracił 1,8 proc., co tłumaczy jego słabą postawę, jeśli pamięta się o tym, że większość obrotów w tym segmencie generują podmioty zagraniczne. Warto również zauważyć, że MSCI Emerging Markets tracił nieco mniej, a MSCI Poland zniżkował o 2 proc. Pozytywne są dwa fakty. Po pierwsze, zniżce towarzyszyły malejące obroty, co zapewne jest efektem mniejszej aktywności rodzimych graczy (w tym zarządzających funduszami), którzy pojechali z dziećmi na ferie, zapominając o akcjach. Po drugie, WIG20 zdołał do czwartku obronić się przed spadkiem poniżej 2100 punktów. Odpowiedź na pytanie, czy to wystarczy, by w kolejnych dniach ponowić ruch w górę, leży raczej w rozwoju sytuacji na giełdach światowych.
Patrząc na rodzime podwórko, w gronie blue chips widać tradycyjne problemy, czyli energetykę, górnictwo i paliwa. Próba powstrzymania spadkowej tendencji akcji JSW okazała się zdecydowanie nieudana i po raz kolejny pokazała, że łapanie spadających noży nie jest zajęciem przyjemnym. Walory górniczego „potentata" do czwartku traciły 10,5 proc., najmocniej od października ubiegłego roku. Wpływ na to mogły mieć negocjacje płacowe w Polskiej Grupie Górniczej, której przedstawiciele wymusili na rządzie podwyżkę płac mimo fatalnej kondycji finansowej zarówno spółki, jak i branży. WIG-górnictwo zniżkował do czwartku o 2,7 proc. Formacja wodospadu obowiązuje nadal w przypadku energetyki. WIG - energia w minionym tygodniu tracił 6,6 proc., do czego walnie przyczynił się przekraczający 8 proc. spadek notowań akcji PGE oraz niemal 7,5-proc. przecena papierów Tauronu. Nie trzeba dodawać, że w każdym z tych przypadków mamy do czynienia z pogłębieniem historycznych minimów. WIG-paliwa co prawda nie zdołał osiągnąć dołka, ale zniżkował o 2,5 proc., co w dużej mierze jest zasługą przekraczającego 4 proc. spadku kursu walorów PKN Orlen. Nie obroniły się one przed zejściem poniżej 75 zł, co nie jest dobrym prognostykiem na najbliższą przyszłość. „Znacznie" lepiej poradziły sobie akcje Lotosu, zniżkujące do czwartku o 2,6 proc., natomiast wyraźne odbicie było udziałem mocno przecenionych w ostatnich tygodniach walorach PGNiG, które poszły w górę o 2,7 proc. Wszystko wskazuje na to, że z tarapatów wciąż nie mogą wydobyć się akcje CCC, które po niedawnym odreagowaniu powracają do tendencji spadkowej i zniżkowały do czwartku o prawie 6 proc. Do łask wróciły natomiast papiery telekomów. Akcje Orange rosły o ponad 3 proc., walory Cyfrowego Polsatu szły w górę o 3,4 proc., a papiery Play – o 2,8 proc., liderując stawce blue chips. WIG-telekomunikacja zwyżkował do czwartku o 3,2 proc. Budzące największe chyba emocje akcje Dino zwyżkowały o 3,3 proc., a papiery CD Projektu drożały o ponad 2 proc., wciąż utrzymując się w okolicach historycznych maksimów.