Tak ostrych spadków na rynku naftowym świat nie widział od 1991 r., czyli od zakończenia wojny międzynarodowej koalicji z Irakiem. Ropa taniała w poniedziałek nawet o ponad 30 proc. Za baryłkę ropy gatunku WTI płacono w poniedziałek rano nawet 27 dolarów, a za baryłkę gatunku Brent 31 dolarów, czyli najmniej od czterech lat. Rynek zareagował paniczną wyprzedażą na to, że kraje OPEC i Rosja nie porozumiały się w sprawie cięć produkcji surowca. Inwestorzy wyprzedawali akcje koncernów naftowych. Papiery BP spadały o 18 proc., a Royal Dutch Shell o 21 proc. Do paniki na rynkach przyczyniła się też decyzja o wprowadzeniu kwarantanny na północy Włoch.
Fala wyprzedaży przetoczyła się przez giełdy na całym świecie. Japoński indeks Nikkei 225 stracił ponad 5 proc. i pod względem technicznym wszedł w bessę. (Od grudniowego szczytu spadł o ponad 20 proc.). Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, stracił ponad 4 proc., a tajski SET prawie 8 proc. Włoski FTSE MIB spadał w ciągu dnia o prawie 12 proc., niemiecki DAX, francuski CAC 40 i brytyjski FTSE 100 traciły po południu po ponad 8 proc. Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich spadła poniżej 0,4 proc.(na początku roku sięgała prawie 2 proc.). Rosyjski rubel osłabł o prawie 9 proc. wobec dolara. Za 1 dolara płacono w poniedziałek prawie 75 rubli, czyli najwięcej od czterech lat. Jen japoński stał się najmocniejszy wobec dolara od 2016 r. Za 1 USD płacono nawet 101,6 jena. Cena złota przebiła 1700 USD, czyli doszła do najwyższego poziomu od 2013 r.
Inwestorzy kapitulują
Analitycy podkreślają, że mamy do czynienia z największą paniką na rynkach od 2008 r. – Inwestorzy przechodzą od etapu paniki do kapitulacji. Myślenie o zakupach na rynkach to obecnie rzecz dla odważnych i jest znacząca niepewność dotycząca rozprzestrzeniania się koronawirusa oraz jego wpływu na gospodarkę – twierdzi Russ Mould, dyrektor inwestycyjny w firmie AJ Bell.
– To będzie zapamiętane jako czarny poniedziałek. Jeśli myśleliście, że to nie mogło pójść gorzej niż wcześniej, to pomyślcie raz jeszcze. Krew dosłownie leje się na ulicach i mamy rzeź na rynkach. Jest ryzyko strat na rynku naftowym, które muszą zostać pokryte wyprzedawaniem czego innego – wskazuje Neil Wilson, analityk z firmy Markets.com.
– Ropa naftowa stała się dla rynków większym problemem niż koronawirus. Będzie niemożliwe, by S&P 500 znacząco się odbił, jeśli cena ropy Brent będzie dalej spadać – uważa Adam Crisafulli, szef firmy Vital Knowledge.