Inwestorzy zaangażowani w spółki, których udziałowcem jest bezpośrednio lub pośrednio Paweł Narkiewicz, prawdopodobnie spędzą Święta Wielkanocne w kiepskich nastrojach. Już w środę ich nastroje mocno się pogorszyły, gdy pod koniec notowań kurs Calatravy Capital, najważniejszej spółki kontrolowanej przez biznesmena, runął o 30 proc. do ledwie 0,21 zł. Papiery były zatem najtańsze od czterech lat.

Czwartkowa sesja rozpoczęła się jeszcze gorzej. Z powodu przewagi podaży do godz. 9.40 nie zawarto jeszcze żadnej transakcji akcjami funduszu, które teoretycznie taniały nawet 62 proc. do symbolicznych 0,08 zł. Bardzo słabo zachowywały się też firmy, w które Calatrava Capital jest zaangażowana. PC Guard tracił 18,4 proc. do 1,55 zł. Na tym poziomie notowania zostały zamrożone. Wciąż handlowano za to papierami Mostostalu Export. Po 8,3-proc. przecenie kosztowały po 0,22 zł.

- Jeden z banków zaczął w środę sprzedawać akcje Calatravy Capital należące do jednego z akcjonariuszy – wyjaśnia Paweł Narkiewicz, prezes spółki kontrolujący 18,15 proc. kapitału. Nie zdradza ani nazwy banku, ani o którego udziałowca chodzi. – To nie były moje akcje – oznajmia. Przyznaje, że wyprzedaż zainicjowana przez bank pociągnęła za sobą reakcję łańcuchową innych instytucji. – Papiery Calatravy Capital oraz powiązanych z nami firmy służyły do zabezpieczania różnych pozycji – twierdzi. Przyznaje, że gwałtowna przecena może też mieć negatywne konsekwencje dla posiadanych przez niego akcji. – Moje lewary trzeszczą – stwierdza.

Przyznaje, że po raz pierwszy spotkał się z taką sytuacją.  – Zastanawiam się co robić. Sytuacja jest bardzo gorąca. Pole manewru jest bardzo wąskie. Na razie czekam na rozwój sytuacji.  Zobaczymy, czy GPW odmrozi notowania Calatravy Capital – mówi.