Coraz większa liczba amerykańskich stanów wstrzymuje proces odmrażania gospodarki po restrykcjach związanych z koronawirusem, co budzi obawy o ponowne tąpnięcie zapotrzebowania na ropę naftową.

Ponadto w ostatnich dniach pojawiła się perspektywa wznowienia produkcji i eksportu ropy naftowej z Libii. Ten północnoafrykański kraj znajduje się w patowej sytuacji już od pół roku, czyli momentu, w którym siły działające na wschodzie kraju, pod dowództwem Chalify Haftara, zablokowały wydobycie i eksport ropy naftowej z Libii. Tym samym wywarły one presję na oficjalny rząd Libii w Trypolisie oraz działającą przy nim National Oil Company (NOC), czyli państwową spółkę naftową, która jest praktycznie jako jedyna uznawana przez międzynarodowych importerów.

W tym tygodniu National Oil Company poinformowała o postępach w międzynarodowych i wewnętrznych rozmowach na temat wznowienia produkcji i eksportu ropy naftowej.

To ważna informacja, bo potencjalnie Libia ma możliwość produkowania ponad miliona baryłek ropy dziennie, co stanowi ponad 1 proc. globalnego wydobycia. Niemniej niestabilność polityczna w Libii już wielokrotnie sprawiała, że wydobycie ropy bywało nagle wstrzymywane, więc inwestorzy traktują te informacje z pewnym dystansem.