Od kilku kwartałów na rynku wierzytelności bankowych obserwujemy spadek konkurencji między krajowymi firmami windykacyjnymi. Za sprawą mniejszych zakupów inwestorom łatwiej ocenić, na ile, windykując posiadane już pakiety wierzytelności, windykatorzy są w stanie poradzić sobie z obsługą zadłużenia.
Best
Trójmiejska spółka jest najbliższa wejścia w okres zwiększonej zapadalności obligacji – w pierwszym półroczu przyszłego roku zapadają papiery warte 110 mln zł, kolejne okresy będą zaś jeszcze bardziej wymagające. Best przygotowuje się do maratonu wykupów – na koniec czerwca zgromadził 54 mln zł, a w II kwartale wysokość spłat pokryła koszty operacyjne i odsetkowe (pomniejszone o amortyzację) z nawiązką prawie 20 mln zł. Warto jednak zauważyć, że Best w I półroczu podniósł o prawie połowę wydatki związane z sądowym prowadzeniem spraw, co możemy odczytywać jako ruch wyprzedzający (od lipca doręczanie pism przez komorników stało się droższe i trudniejsze) i inwestycję w spłaty w przyszłości.
W prezentacji dla inwestorów Best przekonuje, że spłaty w najbliższych 12 miesiącach (tj. do 30 czerwca 2020 r.) powinny przekroczyć 300 mln zł (co daje 75 mln zł na kwartał) i zarówno w krótko-, jak i długoterminowej perspektywie będzie generował dostatecznie dużo gotówki, by z górką poradzić sobie z nadchodzącymi wykupami. Całość zaś uzupełnia warta 250 mln zł linia kredytowa w ING Banku, która może być przeznaczona zarówno na inwestycje w nowe pakiety (kiedy ceny znajdą się wreszcie na poziomach atrakcyjnych dla Bestu), jak i na refinansowanie obligacji.
Kredyt Inkaso
Uzyskany w II kwartale poziom spłat był podobny jak w Best, ale to Kredyt Inkaso miało niższe koszty operacyjne, za to także niższy poziom gotówki, co z kolei związane jest z podjętym wysiłkiem refinansowania zapadających obligacji. Kredyt Inkaso zdołało przełożyć największy ciężar spłaty obligacji poza trzyletnią perspektywę za sprawą emisji wartej 210 mln zł, jednak jej warunki przewidują też częściową amortyzację, przy czym gros spłaty przypada po terminach zapadalności notowanych na Catalyst obligacji. Wygląda na to, że KI nareszcie jest w stanie dopasować bieżącą płynność do obligacji zapadających w najbliższych trzech latach bez potrzeby dalszego refinansowania kolejnych serii (wcześniej grupa polegała na refinansowaniu), oczywiście o ile zdoła utrzymać poziom spłat i kosztów na obecnych poziomach.