Zmiany na warszawskim parkiecie pozostają pod wpływem nastrojów globalnych, a te są ostatnimi czasy dość zmienne. We wtorek inwestorzy tryskali optymizmem, którego źródłem był bardzo udany początek sezonu wynikowego w USA. Dzisiaj całkiem nieźle rozpoczął się okres publikacji raportów przez europejskie spółki, ale podobnego optymizmu już nie doświadczyliśmy. Pewien wpływ na to mogła mieć publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia FOMC. Większość członków opowiedziała się za dalszymi wzrostami stóp procentowych, aż koszt pieniądza stanie się restrykcyjny. Wciąż ciężko jest określić co to dokładnie znaczy, czyli ile jeszcze podwyżek stóp zostanie zaaplikowanych w USA. Tym niemniej wiadomo było, że wydźwięk protokołu był jastrzębi, co globalnego sentymentu do akcji nie poprawiło. W Azji prym w spadkach wiodły akcje chińskie, które po raz kolejny poprawiły tegoroczne minima. Pozostałe parkiety nie były jednak tak słabe, a w Europie podaż była tłumiona przez dobre wyniki podawane przez spółki. Widać było jednak miejscowe problemy, jak przykładowo słabość sektora bankowego, co ciężko było tłumaczyć jastrzębim Fedem, który dla banków przecież jest korzystny. Lokalnie na GPW wciąż widoczny był problem niewielkiej aktywności inwestorów, a więc abstynencji poważnych kapitałów. Obroty w segmencie blue chipów lekko przekroczyły pół miliarda złotych, co trudno nazwać dobrym wynikiem. Sam indeks WIG20 miał trudności z powrotem ponad psychologiczny poziom 2200 pkt. i ostatecznie spadł o 0,5%, co oznacza, że wzrosty z wtorku zostały prawie w całości oddane. Sygnalizuje to niepewność co do dalszych perspektyw i pewne zawieszenie rynku w obliczu deficytu kapitału. Na szerokim rynku także widać było problemy strony kupującej, sygnalizowane głównie przez słabość spółek średnich, których indeks stracił na wartości blikso 1%. Tym samym wizja sprawnego odrobienia zeszłotygodniowych strat wydaje się mało prawdopodobna i zagrożenie dalszymi spadkami pozostaje w mocy.

Łukasz Bugaj, CFA