Adam Drozdowski: To będzie dekada akcji w USA i surowców

#PROSTOzPARKIETU. Adam Drozdowski, zarządzający funduszami InValue Multi-Asset w AgioFunds TFI: złoto widzę po 2800 USD/uncję.

Publikacja: 20.02.2020 15:35

Gościem Andrzeja Steca w #PROSTOzPARKIETU był Adam Drozdowski, zarządzający funduszami InValue Multi

Gościem Andrzeja Steca w #PROSTOzPARKIETU był Adam Drozdowski, zarządzający funduszami InValue Multi-Asset w AgioFunds TFI

Foto: parkiet.com

Pół roku temu rozmawialiśmy w Parkiet TV o permanentnej – pana zdaniem – hossie na amerykańskim rynku akcji. Coś się zmieniło?

Tamtejsze indeksy są około 13 proc. wyżej niż wtedy. Dalej jesteśmy w tym samym trendzie, który będzie trwał jeszcze wiele lat, a może nawet całą obecną dekadę.

1 lipca 2019 r. mówił pan, że główny amerykański indeks S&P 500 dojdzie do 3333 pkt. Tymczasem mamy 3380 pkt. Sprawdziło się.

Rynek przyspieszył, bo ten scenariusz miał się zrealizować dopiero w kwietniu, a rynek osiągnął wskazany poziom już w lutym. Nieistotny jest poziom, ale przesłanki, które skłoniły mnie do powiedzenia o 3333 pkt. Wówczas, w kwietniu 2019 r., rynek wyszedł na sześciomiesięczne maksima. Analogie historyczne się sprawdzają i przez nie patrzymy na rynek finansowy.

Tylko przez analogie? A możemy to uzasadnić fundamentalnie?

Popatrzymy na rynek amerykański i generowaną przez spółki gotówkę. Obecnie mamy prawie 4 proc. generowanej gotówki w stosunku do wyceny emitenta w ciągu 12 miesięcy. Nie jest to wysoki poziom.

Gdzie będzie główny indeks amerykański za kolejne sześć miesięcy?

Rynek amerykański dzieli się na segmenty value i growth. Bardziej w drugim zakresie chciałbym przedstawiać ewentualne prognozy.

Jestem przekonany, że rynek amerykański ma przed sobą całą dekadę zwyżek i to kilku–kilkunastoprocentowych. Powinniśmy inwestować na rynku amerykańskim w akcje. Do tego możemy dodać inne instrumenty finansowe, żeby obniżyć ryzyko.

Na które spółki warto postawić?

Najtańsze spółki value w 75 proc. biją rynek S&P 500. Tylko 25 proc. okresów za ostatnie 90 lat te spółki zachowywały się gorzej od szerokiego rynku amerykańskiego. W ostatnich pięciu latach średniorocznie 10 proc. spółek value było gorsze od rynku. To oznacza skumulowaną stratę 50 pkt proc. do całego rynku. Ostatnio taki poziom występował na początku II wojny światowej. Później był diametralny skok do plus 40–50 proc. Tak samo było w latach 70. i na początku lat XXI wieku. Widzimy w tym wiele analogii. Te same rzeczy, które zdarzyły się dziś, zdarzyły się wczoraj, tylko dla innych ludzi. To najważniejsze hasło dotyczące rynku kapitałowego.

W wymienionych okresach mieliśmy do czynienia z ujemnymi realnymi stopami procentowymi. To bardzo dobre środowisko dla nisko wycenianych spółek. Jesteśmy przekonani, że spółki nisko wycenione będą się dużo lepiej zachowywały od szerokiego rynku w kolejnej dekadzie. Od 70 lat mamy jedną prawidłowość. Ta klasa aktywów, która zachowuje się lepiej podczas dziesięciolecia, potem jest klasą zapomnianą podczas kolejnej dekady. Tak było w latach 50., kiedy Europa odbudowywała się po wojnie. W latach 60. najlepsze były akcje Nifty 50. Lata 70. to era surowców, a lata 80. to inwestycja w spółki japońskie. W latach 90. na celowniku inwestorów były technologiczne spółki amerykańskie. Później ponownie surowce grały pierwsze skrzypce. Dekada, która minęła, to FANGi. W tej dekadzie zakładamy w InValue Multi-Asset, że najlepszą klasą aktywów będą surowce i amerykańskie spółki value.

Nie obawia się pan gwałtownego załamania, tzw. flash crash, co mogłoby wywołać popłoch wśród algorytmów i różnego rodzaju automatów?

To może się zdarzyć w każdym momencie. Czy powinniśmy się przygotować na coś, co może wystąpić albo nie? Nie wiadomo kiedy ani w jakiej skali. Patrząc na historię rynków finansowych, to inwestorzy więcej tracą, przygotowując się na potencjalne spadki, które mogą nastąpić, niż podczas samych spadków. Należy mieć z tyłu głowy, że inwestowanie na rynku finansowym wiąże się z ryzykiem. Nie należy jednak myśleć, że jutro może przyjść flash crash, bo wtedy nie będziemy w stanie nic zarobić.

Specjalizujecie się również w amerykańskim rynku obligacji, które drożeją w ostatnich miesiącach, podobnie jak tamtejsze akcje. To raczej rzadka korelacja. Rynek zwariował?

63 proc. okresów miesięcznych drożeją akcje. 60 proc. okresów miesięcznych drożeją obligacje. Przy okresach rocznych zwyżki na rynku akcji i obligacji mamy w 80 proc. Jeżeli w jednym portfelu złożymy akcje i obligacje, to w 66 proc. okresów taki portfel rośnie, a tylko w 33 proc. okresów spada. To nie jest nic nadzwyczajnego, że drożeją akcje i obligacje. Przez 66 proc. okresów tak się dzieje. Gdybyśmy do portfela jeszcze dołożyli złoto, to w 85 proc. okresów drożeją przynajmniej dwa z trzech klas aktywów. W 85 proc. okresów będziemy zarabiali. Jeżeli do tego dołożymy akcje value, najtańsze, to mamy jeszcze podwyższenie tej charakterystyki.

Inwestowanie to gra w aktywa, które mają większe prawdopodobieństwo wzrosnąć. Widzę jedną pułapkę. Inwestorzy, którzy wchodzą i wychodzą z rynku, dokonują tzw. market timingu, z reguły wychodzą dużo gorzej, niż dają średnie rynkowe. Inwestor przeciętnie zarabia 50 proc. możliwości, które daje rynek akcji.

W lipcu mówił pan, że cena złota idzie w kierunku 5 tys. dol. za uncję. Wtedy cena sięgała 1400 USD, dzisiaj przekracza już 1600 USD. Kurs idzie w stronę historycznego szczytu na poziomie 1800 USD. Sugerując dekadę drożejących surowców, miał pan na myśli też złoto?

Tak. Złoto jest pierwszym surowcem, który reaguje na wzrost oczekiwań inflacyjnych. Nikogo nie trzeba przekonywać, że mamy wzrost tych oczekiwań na całym świecie. Złoto wyszło w czerwcu 2019 r. na sześcioletnie maksimum. Taka sytuacja zdarzyła się piąty raz od uwolnienia ceny złota na początku lat 70. Za każdym razem był przynajmniej 100-proc. i większy wzrost. Odkładając 100 proc. od ceny 1400 dol., mamy w perspektywie widok złota po 2800 dol. za uncję.

Zadowolony jest pan z wyniku InValue Multi-Asset w ubiegłym roku?

W ubiegłym roku znaleźliśmy się w szacownym gronie dziesięciu funduszy zamkniętych, niepublicznych, które miały najlepsze wyniki. Cztery fundusze w tym gronie były zarządzane przez AgioFunds TFI. Fundusz InValue Multi-Asset zrównoważony zarobił 18 proc., a fundusz konserwatywny 11 proc. Trzymamy się naszych zasad, mamy na stałe trzy klasy aktywów. Jesteśmy zadowoleni z wyników ubiegłorocznych. Mam nadzieję, że w tym roku również będą bardzo dobre.

Notował Grzegorz Balawender

Inwestycje
Diamenty kupowane także jako inwestycja
Inwestycje
Goldman Sachs podniósł prognozę ceny złota
Inwestycje
Złoto nie traci apetytu na rekordy. Napięcie na Bliskim Wschodzie wspiera notowania kruszcu
Inwestycje
Słabnie „Barbiemania”, Europa wraca do łask inwestorów
Inwestycje
Ropa naftowa po 100 USD za baryłkę? Goldman Sachs: raczej nie w tym roku
Inwestycje
Skąd się wziął nagły wzrost ceny złota?