Jak podano, postępowanie restrukturyzacyjne ma przebiegać w oparciu o przepisy ustawy z dnia 15 maja 2015 r. Prawo restrukturyzacyjne ze zmianami wynikającymi z tzw. Tarczy 4.0, czyli ustawy z dnia 19 czerwca 2020 r. o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych przedsiębiorcom dotkniętym skutkami Covid-19 oraz o uproszczonym postępowaniu o zatwierdzenie układu w związku z wystąpieniem Covid-19. "Podjęcie decyzji spowodowane jest aktualną sytuacją epidemiczną, w tym wprowadzonymi ograniczeniami dotyczącymi prowadzenia działalności gastronomicznej, jej nieprzewidywalnością i związanym z tym potencjalnym brakiem możliwości wywiązania się z zawartych dotychczas porozumień z kontrahentami spółki na zasadach w nich określonych, a nie uwzględniających okoliczności ograniczenia prowadzenia stacjonarnej działalności gastronomicznej, która została wprowadzona na terytoriom Polski w związku z rozprzestrzenianiem się pandemii koronawirusa" - podano.

Sfinks ma nadal prowadzić działalność w dostawie i na wynos. Według szacunków Sfinksa wpływy z takiej formy sprzedaży stanowią niecałe 12 proc. sprzedaży.

- Sytuacja epidemiczna i w jej wyniku wprowadzenie kolejnego lockdown w gastronomii to ponowny, znaczący cios dla branży. W najśmielszych przewidywaniach nie zakładaliśmy aż tak trudnej sytuacji epidemicznej. Próbowaliśmy się podnieść po pierwszym zamknięciu, odbudowując sprzedaż, by w ten sposób nadrabiać straty notowane wiosną i coraz lepsze wyniki dobrze rokowały na przyszłość - mówi Sylwester Cacek, prezes Sfinksa Polska. - Restauratorzy ponieśli duże koszty związane ze specjalnym wyposażeniem i stosowaniem podwyższonych standardów sanitarnych, co - jak pokazały realia - skutecznie chroniło pracowników i gości. Mimo to lokale gastronomiczne zostały uznane jako miejsca niebezpieczne i po serii ograniczeń godzin pracy ostatecznie zamknięte - dodaje Cacek.

Na zamknięciu poniedziałkowej sesji walory Sfinksa wyceniane były na 0,24 zł.