Komitet Otwartego Rynku na środowym posiedzeniu obniżył główną stopę procentową o 0,25 punktu. Ten zgodny z oczekiwaniami ruch skutkował jedynie chwilowymi i niezbyt dużymi wahaniami na rynkach finansowych.
Ameryka mocna, świat niepewny
Poważniejsze i bardziej długofalowe mogą być natomiast konsekwencje tego, co Fed zakomunikował w kwestii przyszłości. Przede wszystkim zaskoczył optymizmem dotyczącym perspektyw amerykańskiej gospodarki. Mediana prognoz wzrostu PKB na obecny rok poszła w górę z 2,1 do 2,2 proc., jedynie minimalnie (do 1,95 proc.) została obniżona na rok przyszły, a dynamika w 2021 r. szacowana jest na 1,9 proc., a więc nieco wyżej niż w poprzedniej projekcji. Jak widać, o żadnej recesji zdaniem Fedu nie może być mowy.
Przewidywane tempo wzrostu nie jest może szokująco wysokie, ale zupełnie przyzwoite, choć Donald Trump ma w tej kwestii z pewnością odmienne zdanie i czuje duży niedosyt. Konsekwencją takiej wizji gospodarki jest zadeklarowana wprost znaczna wstrzemięźliwość dotycząca dalszych decyzji w zakresie polityki pieniężnej. Fed nie widzi konieczności dalszego obniżania stóp procentowych, o ile perspektywy gospodarcze wyraźnie się nie pogorszą. Główne zagrożenia Fed widzi raczej w słabnącej koniunkturze na świecie. Konsensus zakłada brak zmian stóp do końca 2020 r. Oczywiście ta wizja może ulec zmianie, ale na razie przekaz jest zupełnie jasny.
Niezbyt jasna i oczywista jest natomiast interpretacja zaistniałej sytuacji przez inwestorów. Tym bardziej że dostrzegają oni spore zróżnicowanie poglądów w gronie osób decydujących o polityce monetarnej i biorą poważnie deklarację Jerome'a Powella, który zapowiedział, że Fed nie zawaha się zareagować, gdyby gospodarka potrzebowała wsparcia. W każdym razie zdecydowanie jastrzębi przekaz wcale nie doprowadził do umocnienia się amerykańskiej waluty. Wręcz przeciwnie, Dollar Index poszedł w dół, docierając do poziomu najniższego od połowy lipca. Nie poszła za to w górę rentowność obligacji, która w przypadku dziesięciolatek trzyma się w okolicach 1,8 proc. Brak reakcji na rynku długu można jednak złożyć na karb wcześniejszego dynamicznego skoku rentowności z pierwszej połowy września, gdy wzrosła ona z 1,46 do 1,9 proc., przywracając przy okazji krzywą dochodowości do normalnego kształtu. Po krótkotrwałych wahaniach tuż po ogłoszeniu decyzji Fedu i konferencji prasowej optymizm powrócił na Wall Street. S&P 500 wyszedł powyżej 3000 pkt i pozostaje blisko historycznego rekordu. W czwartek przez moment brakowało do niego zaledwie kilku punktów. Jednak tygodniowy bilans (do czwartku) wyszedł na zero. Podobnie było zresztą na parkiecie we Frankfurcie, gdzie DAX zniżkował o symboliczne 0,1 proc., utrzymując się jednak powyżej 12 400 pkt.
Zdecydowanie pogorszyły się nastroje na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets zniżkował do czwartku o 1,6 proc. Można uznać ten ruch za korektę wcześniejszego dynamicznego rajdu, ale pewne obawy budzić może fakt, że następuje ona w warunkach osłabienia dolara. Na tym tle oraz w kontekście publikacji słabych danych makroekonomicznych spadek indeksu w Szanghaju o niespełna 1 proc. oraz utrzymanie się go powyżej 3000 pkt można uznać za umiarkowany sukces byków.