Rozpoczynające się w czwartek wieczorem doroczne sympozjum bankierów centralnych w Jackson Hole powinno być uważnie obserwowane przez inwestorów z rynków wschodzących. Będą się oni wsłuchiwać w słowa Jerome'a Powella, szefa Fedu i szukać w nich wskazówek, czy zawirowania na globalnych rynkach (takie jak kryzys w Turcji) wpłyną na politykę pieniężną w USA. Na razie panuje przekonanie, że Fed będzie kontynuował zacieśnianie polityki pieniężnej, nie zważając na zamieszanie na rynkach wschodzących.
– Fed za rządów Janet Yellen operował jak bank centralny świata i modyfikował swoje sygnały, gdy dochodziło do silnych zawirowań na rynkach za granicą. Teraz to się zmieniło – twierdzi Viraj Patel, strateg z ING.
Część ekonomistów szczególnie niepokoi zmniejszanie sumy bilansowej przez Fed. Od października została ona zredukowana o około 240 mld USD, do 4,229 bln USD, czyli najniższego poziomu od 2014 r. Na jesieni tempo tej redukcji ma przyspieszyć do 50 mld USD miesięcznie. Urij Patel, prezes Banku Rezerw Indii, ostrzegał niedawno, że dalsze cięcia sumy bilansowej Fedu będą prowadziły do wyschnięcia płynności dolarowej na rynkach i kryzysu w gospodarkach wschodzących. Część ekonomistów wskazuje, że załamanie tureckiej waluty jest jednym z przejawów tego kryzysu sprowokowanego przez politykę Fedu.
– Powell będzie musiał wkrótce wstrzymać swój program ilościowego zacieśniania polityki pieniężnej (redukcji sumy bilansowej) albo wgryzie się w płynność aż do kości – uważa Zoltan Pozsar, analityk Credit Suisse.
Polityka Fedu jest też krytykowana przez prezydenta USA Donalda Trumpa. – Nie ekscytują mnie jego podwyżki stóp, o nie – powiedział Trump w rozmowie z agencją Reutera. Podczas niedawnego spotkania ze sponsorami kampanii republikanów do Kongresu prezydent przyznał zaś nieoficjalnie, że spodziewał się, że Powell będzie szefem Fedu opowiadającym się za „tanim pieniądzem". Czy to jednak oznacza, że prezydent USA będzie mieszał się do polityki pieniężnej?