Do szans na zakończenie zadyszki należy zaliczyć schemat sezonowy, który w przypadku amerykańskiego indeksu przynosił charakterystyczny dołek koniunktury w okolicach połowy października, a potem poprawę koniunktury rozłożoną na pozostałą część roku. To tylko pewne uśrednienie danych historycznych, od którego zdarzały się odchylenia, niemniej warto podkreślić, że w ostatnich miesiącach statystyki sezonowe przynosiły raczej trafne wskazówki. Kolejny pozytywny aspekt to pewne uatrakcyjnienie wycen na Wall Street. Korekta S&P 500 przyspieszyła wcześniejszy powolny spadek wskaźnika ceny do prognozowanych zysków spółek. Do tej pory obniżył się o ok. 3 pkt, do 20,6. Akcje za oceanem nie stały się przez to co prawda tanie, ale przynajmniej nie są już tak drogie. A czynniki ryzyka? Z jednej strony mamy zadyszkę w gospodarkach. Globalny wskaźnik wyprzedzający koniunktury OECD we wrześniu niemal przestał rosnąć – gdyby w kolejnych miesiącach zaczął zakręcać w dół, byłby to mocno negatywny sygnał. Z drugiej strony zbliża się moment ogłoszenia taperingu (wygaszania QE) przez Fed. W tej problematycznej sytuacji obserwujmy poziomy techniczne. O wychodzeniu z korekty świadczyłby wzrost S&P 500 powyżej opadającej linii wybiegającej z wrześniowego rekordu (obecnie ok. 4400 pkt), a następnie lokalnych górek z października i drugiej połowy września. ¶