Dwie ostatnie sesje na GPW upłynęły pod znakiem zwyżek. W środę WIG20 zdołał nawet wrócić nad 2200 pkt. Rynek próbuje wykonać korektę majowych spadków, ale łatwo nie jest. Relacje między USA i Chinami wciąż pozostają napięte, czego efektem były chociażby wczorajsze spadki na Wall Street (S&P500 stracił 0,3 proc.), a także dzisiejsze w Azji (Hang Seng stracił 1,7 proc., a Nikkei225 0,6 proc.). Jak sytuację rynkową oceniają eksperci i czego spodziewają się podczas czwartkowych notowań?
Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Kilkudniowa konsolidacja oraz pojawienie się formacji spodka na WIG20 okazało się dobrym przepisem na wzrosty. Wczoraj WIG20 zyskał na zamknięcie dnia ponad jeden procent i była to najsilniejsza sesja od 3. kwietnia 2019.r. Zmienność także okazała się całkiem niezła zaś wyhamowanie spadków na szerokim rynku dodatkowo wspiera byki znad Wisły w podjęciu dalszego wysiłku mającego na celu odrobienie majowych strat. Pytanie tylko, czy ten wyczyn się uda, gdyż w środę WIG20 nie poradził sobie z oporem ulokowanym na wysokości 2221 i bez wypchnięcia cen close powyżej ten pułap, trudno o bardziej optymistyczny outlook niż ten, że trwa jedynie krótkoterminowa korekta wzrostowa. Słabość popytu nadal widoczna jest w trzeciej linii GPW i chociaż sWIG80 zamknął się wczoraj powyżej otwarcia i z dodatnim bilansem, to jednak środa była już trzecią sesją z rzędu, kiedy to benchmark finiszuje poniżej dziennej dwusetki. Podażowe chmury dla akcjonariuszy znad Wisły nadal nadciągają z rynku walutowego, gdzie USDPLN testuje długoterminowy opór a PLN_Index zamyka kolejny dzień w strefie miesięcznych minimów. Nieciekawie nadal prezentuje się sytuacja techniczna na Wall Street, mianowicie bondy są w szczytowej strefie i nie potwierdzają tego, co robi w ostatnich tygodniach S&P500. Indeks Russell2000 oraz DJTA utrzymują się poniżej dziennej dwusetki zaś S&P00 uformował trójkątną strukturę o podażowym wydźwięku. Podwójny szczyt rozpostarty o maksima z 2018 i 2019 stanowią ważną wskazówkę dla długoterminowych inwestorów a dopóki realny jest scenariusz powrotu baribali na jankeski parkiet, dopóty widmo przeceny na takich rynkach jak GPW stanowi hamulec przed mocniejszymi wzrostami. Lokalnie WIG20 wciąż ma trochę miejsca dla korekty wzrostowej, jednakże nadrzędnie nadal aktywnie są sygnały typu SELL.
Kamil Cisowski, analityk DI Xelion
Wczorajsza sesja zakończyła się w Europie w okolicach zera, a DAX wyszedł nawet na niewielki plus (0,2%). Wydaje się, że wreszcie coś drgnęło na polskiej giełdzie, WIG20 przy dość trudnym otoczeniu zewnętrznym zyskał 1,1%. Jeszcze większe wzrosty BUX (1,5%) sugerują, że inwestorzy zagraniczni mogą dokonywać taktycznych zmian alokacji na rynkach wschodzących w związku z impasem w amerykańsko-chińskich negocjacjach. Do tej pory nasz region był raczej niedoważany z uwagi na spowolnienie w strefie euro, wiary w porozumienie i chińską stymulację, przez którą fundusze preferowały Azję.
Sesja za oceanem okazała się wyjątkowo nudna. S&P500 straciło 0,3%, pozostając w bardzo wąskim przedziale wahań (2850-2865 pkt.) przez całą sesję. Spadek jest oczywiście symboliczny, ale pokazuje, że przy braku pretekstu do wzrostów obowiązującym kierunkiem pozostaje dół. Jeszcze bardziej jest to widoczne w Azji. Hang Seng traci w momencie pisania komentarza 1,9%, Shanghai Composite 1,5%, a Nikkei 0,6%. Wyjątkiem na kontynencie ponownie są Indie, euforia powyborcza sprawia, że Sensex kontynuuje wzrosty (obecnie jest 1,6% na plusie). Zgodnie z ostatnimi danymi Indyjska Partia Ludowa premiera Narendry Modi'ego uzyska większość w Lok Sabha (niższej izbie parlamentu). Będzie to pierwszy od 1984 r. przypadek, gdy udało się to dwa razy z rzędu, a radość wynika z tego, że nawet na dość późnym etapie kampanii szanse na taki scenariusz wydawały się małe. Wzrost poparcia był związany m.in. z zaognieniem sytuacji na granicy z Pakistanem, po raz kolejny pokazując, jak korzystnie perspektywa konfliktów zbrojnych wpływa na notowania krajowych przywódców. Przy obecnej sytuacji geopolitycznej rodzi to obawy o to, czego możemy się spodziewać przed amerykańskimi wyborami.
Wczorajsze „minutki" Fed okazały się tak mało wnoszące, że ich wpływ na rynek był minimalny. Informacja o tym, że członkowie FOMC nie będą się spieszyć z podwyżkami, nawet jeżeli gospodarka będzie przyspieszać, pokazuje jak dalece zmieniły się realia w ciągu ostatniego miesiąca. Jedyne, na co warto zwrócić uwagę, to rosnąca rola inflacji w dyskusjach Komitetu. Jeżeli dane w kolejnych miesiącach będą zaskakiwały ujemnie, pole do obniżki stóp we wrześniu czy grudniu mogłoby się rzeczywiście otworzyć.