W kwietniu WIG zyskał ponad 10 proc. Tak dobrego czwartego miesiąca roku szeroki rynek nie miał od 11 lat. W kwietniu 2009 r. bowiem, gdy trwało odbicie po pamiętnej bessie, zyskał aż 20,7 proc. Obecne odbicie ma mniejszą skalę, ale i marcowe załamanie było mniejsze niż to sprzed ponad dekady. Co istotne – dodatni kwietniowy wynik wpisuje się w statystyczną prawidłowość. Okazuje się bowiem, że kwiecień to jeden z czterech miesięcy w roku, w których indeks WIG rośnie średnio o ponad 3 proc. W tym przypadku ta średnia wynosi dokładnie 3,5 proc. Ponad 7 pkt proc. odchylenia od normy nie powinno nikogo dziwić, bo w zasadzie odchylenia od normy stały się w ostatnich tygodniach nową normą nie tylko na polskim, ale i na wszystkich rynkach akcji. Trzymając się jednak statystyk historycznych, należałoby oczekiwać silniejszego schłodzenia nastrojów. Dlaczego?

„Sell in May, and go away" nie wzięło się znikąd. W całym roku tylko dwa sąsiadujące ze sobą miesiące mają ujemną średnią. To maj i czerwiec. W tym pierwszym WIG traci średnio 0,9 proc., a w drugim 1,7 proc. W związku z tym, że zaczyna się maj, to przy nim zatrzymajmy się na dłużej. Ujemna średnia nie mówi wszystkiego. Okazuje się, że i mediana jest pod kreską – wynosi -1 proc. To dlatego, że na 28 ostatnich lat w 16 WIG tracił, a w 12 zyskiwał. Trafność jest więc po stronie niedźwiedzi. Ponadto średnia dla wzrostowych majów to +3,8 proc., a dla spadkowych -4,5 proc. Niedźwiedzie znów górą. Ten statystyczny zwiastun zwrotu na południe wpisuje się w to, na co zwracam w tym miejscu uwagę od kilku tygodni. Otóż WIG cały czas przebywa w ważnej strefie oporowej, wyznaczonej przez zniesienia Fibonacciego 38,2/50 proc. dla lutowo-marcowego załamania. Zniesienia te znajdują się na poziomach odpowiednio 44 300/47 000 pkt. Ten wyższy skutecznie „odstraszył" czwartkową próbę ataku, co sugerowałoby, że rynek ma niemal idealny timing i strategię „Sell in May..." zaczął realizować na ostatniej sesji kwietniowej. Warto jednak zaznaczyć, że lokalne maksima wciąż w minionym tygodniu poprawiały mWIG40 i sWIG80. Misie nadal są grane, co pokazuje, że kapitał jeszcze na rynku jest, tylko z dużych podmiotów przeniósł się w poszukiwaniu okazji na mniejsze. Jak długo to potrwa? Trudno powiedzieć, ale kwietniowy dorobek mWIG40 i sWIG80 sięgający 14 proc. sprawia już wrażenie lekkiego wykupienia. W przypadku indeksu maluchów RSI(14) podchodzi już pod 70 pkt, co także stanowi potencjalną sygnalizację lokalnego przegrzania.

Statystyki historyczne dla maja, siła strefy oporowej Fibonacciego oraz lokalne wykupienie sygnalizowane przez stopy zwrotu i oscylatory to trzy podstawowe argumenty za tym, że teraz zacznie spadać. Jeśli już w statystykach doszukiwać się optymizmu, to warto nadmienić, że od pięciu lat maj przynosi spadek WIG-u. Nigdy wcześniej tak długa seria się nie zdarzyła. Można więc liczyć na to, że los się w końcu odmieni. Zwłaszcza gdyby któryś z ogłaszanych ostatnio leków na Covid-19 faktycznie okazał się skuteczny. Jeśli jednak historia się powtórzy, to na GPW warto z kapitałem wrócić dopiero w lipcu. Siódmy miesiąc roku to statystycznie najlepszy miesiąc na naszym parkiecie (WIG zyskuje wtedy średnio 3,85 proc.). Sierpień też zazwyczaj jest dodatni, wrzesień przynosi schłodzenie, ale od października zaczyna się seria pięciu wzrostowych miesięcy z rzędu. Plan na cały rok jest. Jeżeli nie pokrzyżuje go koronawirus.