#TydzieńNaRynkach: Na giełdach jest moc, ale nie brak niepewności

W ostatnich dniach na większości światowych parkietów dominowały byki. Ale patrząc z nieco dłuższej perspektywy, mamy do czynienia raczej z ruchem w bok, a nie hossą.

Publikacja: 03.07.2020 16:00

#TydzieńNaRynkach: Na giełdach jest moc, ale nie brak niepewności

Foto: AFP

Pierwsze cztery sesje minionego tygodnia na większości parkietów należały do byków. S&P 500 zwyżkował o 4 proc., Dow Jones o ponad 3 proc. Nasdaq Composite rósł o ponad 4,5 proc., popisując się kolejnym historycznym rekordem.

Przeciąganie liny

Jednak jedynie w przypadku segmentu amerykańskich firm technologicznych wyraźnie widoczna jest tendencja wzrostowa, choć i ona przerywana jest krótkimi korektami spadkowymi, jak te z połowy czerwca i końcówki minionego miesiąca. Trwające od czterech tygodni ataki na 10 000 punktów zakończyły się w ostatnich dniach powodzeniem, ale trudno prognozować, jak długo poziom ten się utrzyma. S&P 500 od sześciu tygodniu tkwi jednak w tendencji bocznej, oscylując między 3000 a 3200 punktów. Na razie górna granica tego przedziału pozostaje poza zasięgiem byków. Tu także niedźwiedzie dają znać o swojej obecności, choć nie są w stanie zdobyć trwałej przewagi. Najsłabiej wygląda sytuacja średniej przemysłowej, która po dynamicznym wyskoku z początku czerwca od czterech tygodni rysuje spadkową korektę, nie mogąc powrócić powyżej 26 000 punktów. Wielu obserwatorów zwraca uwagę na fakt, że drugi kwartał przyniósł 20-procentową zwyżkę S&P 500, największą od ponad 20 lat, nie wspominając jednocześnie, że w pierwszym kwartale indeks tyle samo stracił. Bilans pierwszego półrocza jest więc ujemny dla S&P 500 (spadek o ponad 3 proc.) i dla Dow Jonesa (zniżka o 9,5 proc.), zaś dodatni jedynie w przypadku Nasdaq Composite (wzrost o niemal 14 proc.).

W trendzie bocznym znajdują się główne parkiety naszego kontynentu. Niemiecki DAX zwyżkował do czwartku o ponad 4 proc., ale wciąż daleko mu do 13 000 punktów, do których zbliżał się w pierwszej połowie czerwca. Na plus dla byków należy zaliczyć za to skuteczną obronę przed zejściem poniżej 12 000 punktów. Na razie trudno przewidzieć, który z tych poziomów zostanie w najbliższym czasie pokonany. Zapewne przesądzą o tym dane makroekonomiczne, ale też nie należy przywiązywać do nich nadmiernej wagi. Gdyby inwestorzy się nimi kierowali, znacznie lepiej powinien sobie radzić paryski CAC40, ale do czwartku zwyżkował on jedynie o 2,8 proc.

Z trwającego od połowy maja trendu bocznego próbuje się wyrwać giełda chińska. Shanghai Composite zwyżkował do czwartku o 3,7 proc., z impetem wychodząc powyżej 3000 punktów. Od marcowego dołka idzie w górę już o ponad 16 proc. Jak tak dalej pójdzie, wkrótce osiągnie poziom najwyższy w tym roku, do którego brakuje już tylko 25 punktów. Ciekawostką jest fakt, że uchodzący za najbardziej dynamiczny parkiet chiński jest od połowy 2019 r. oazą spokoju. Shanghai Composite w pierwszym kwartale zniżkował o niecałe 10 proc., zaś w drugim zyskał 8,5 proc., w porównaniu z Wall Street czy Frankfurtem zmienność była więc tam o ponad połowę mniejsza.

O ponad 3,5 proc. w górę do czwartku szedł również indeks rynków wschodzących. ETF na MSCI Emerging Markets zdecydowanie pokonał 40 punktów, zbliżając się do poziomu najwyższego od początku marca. Od dołka z końca marca zyskał już ponad 36 proc., ale do odrobienia tegorocznych strat brakuje mu jeszcze ponad 7 proc. W ostatnich dniach słabo radziły sobie parkiety naszego regionu. Indeks giełdy ukraińskiej zniżkował o prawie 5 proc., osiągając poziom najniższy od końca 2017 r. Wskaźnik w Budapeszcie do czwartku tracił prawie 0,5 proc., podobnie jak indeks giełdy bułgarskiej. Na Słowacji spadek przekraczał 7 proc.

Warszawa wciąż w trendzie bocznym

Główne indeksy naszego parkietu w ostatnich dniach zyskiwały na wartości, ale obrazu rynku to nie zmieniło. Nadal tkwimy w trendzie bocznym i nie widać wskazówek, jaki kierunek wskaźniki obiorą w najbliższej przyszłości. Zależeć to będzie prawdopodobnie od rozwoju sytuacji na światowych giełdach. Najmocniejszy tym razem był mWIG40, który do czwartku rósł o 2,7 proc. Atakowany od kilku tygodni poziom 3600 punktów pozostał jednak niepokonany. Liczący sobie 200 punktów „boczniak" ma się więc bardzo dobrze, czego nie można powiedzieć pewnie o większości inwestorów, coraz bardziej tym stanem znudzonych i rozczarowanych. Nie lepiej jest w segmencie blue chips. WIG20 rósł do czwartku o 2,5 proc., pokonując 1800 punktów jedynie symbolicznie. Malejąca intensywność handlu wyraźnie pokazuje, że nasz rynek nie cieszy się ostatnio zainteresowaniem zagranicznego kapitału, bez którego trudno liczyć na większe emocje. Zadyszka zaczęła dopadać także segment najmniejszych firm. sWIG80 w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia wzrósł o niecały 1 proc. i z trudem utrzymał się powyżej 13 500 punktów. To już drugi z rzędu tak słaby tydzień w wykonaniu tego indeksu. Należy tylko mieć nadzieję, że to płaska korekta trwającego od połowy marca imponującego rajdu, w wyniku którego indeks zyskał prawie 50 proc. W skali kwartalnej osiągnięciami porównywalnymi z giełdami światowymi mogą się pochwalić jedynie mWIG40 (wzrost o prawie 22 proc.) i sWIG80 (zwyżka o niemal 31 proc.). Indeks naszych największych spółek wzrósł w ciągu drugiego kwartału jedynie o nieco ponad 16 proc., po sięgającej niemal 30 proc. stracie z pierwszych trzech miesięcy roku. Licząc od początku roku, spadek sięga 16 proc., co plasuje nas zdecydowanie powyżej głównych regionalnych konkurentów, ale gorzej niż parkiety w Wilnie, Rydze, Tallinie, Bratysławie i Bukareszcie. W tym horyzoncie na 14-proc. plusie jest jedynie sWIG80, wskaźnik średniaków zniżkuje o 8 proc., a indeks szerokiego rynku o 12 proc.

W ostatnich dniach indeksowi największych firm ponownie pomagały spółki energetyczne. Akcje Tauronu w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia wzrosły o 0,8 proc., ale tylko w czwartek poszły w górę o niemal 7 proc. Walory PGE do czwartku zwyżkowały o 1,4 proc. WIG-energia zyskał ponad 2 proc. Poprawa sytuacji na rynku miedzi poderwała notowania papierów KGHM o 7,5 proc. WIG-górnictwo poszedł w górę o ponad 7 proc. Zróżnicowana była sytuacja w gronie największych firm odzieżowych. Walory CCC do czwartku zwyżkowały o ponad 4 proc., z kolei akcje LPP taniały o prawie 3 proc. Po publikacji słabych wstępnych szacunków wyników za drugi kwartał w czwartek akcje obuwniczego potentata zwyżkowały o 7,6 proc. Od początku czerwca akcje CCC idą w dół o 11 proc., zaś LPP o 22 proc. Podobne zróżnicowanie widoczne było w sektorze finansowym. Akcje Pekao i PKO BP zwyżkowały do czwartku po ponad 5 proc., zaś walory mBanku i Santandera traciły po 1,7 proc. Jednak nawet te zwyżkujące wciąż poruszają się w pobliżu wieloletnich minimów. Perspektywa pozostających przez dłuższy czas niemal zerowych stóp procentowych oraz zagrożeń wiążących się z jakością kredytów zarówno konsumenckich, jak i firmowych, nie nastraja optymistycznie.

Choć skala zwyżki indeksu średnich spółek nie była nadmiernie imponująca, to dobre wrażenie robi szerokość tego ruchu, w którym uczestniczyły akcje zdecydowanej większości firm. W ostatnich dniach spadki były udziałem między innymi walorów Biomedu Lublin, które o prawie 9 proc. skorygowały wcześniejszy rajd. O ponad 2 proc. w dół poszły papiery Eurocashu. Sporo emocji doznali posiadacze akcji Getin Holding, które w poniedziałek skoczyły o prawie 34 proc., by w kolejnych dniach oddać dużą część tej zwyżki. Czołówka spółek, których akcje zyskiwały na wartości, była dość zróżnicowana. Liderem były zwyżkujące o ponad 14 proc. walory LiveChat, bijące kolejny historyczny rekord. Od początku roku idą one w górę o 67 proc. Prawie 9 proc. zyskiwały do czwartku papiery Dom Development. Trwającą od kilku tygodni złą passę przerwały akcje Ciechu, zwyżkując o ponad 8 proc.

Ropa wciąż w konsolidacji, złoto idzie w górę

Notowania amerykańskiej ropy WTI wciąż przyklejone są do poziomu około 40 dolarów za baryłkę. Po trwającym od marca do maja silnym rozchwianiu rynku pozostało już tylko wspomnienie. Najwyraźniej spekulanci są zmęczeni, a czynniki fundamentalne nie dają jasnych przesłanek do wykrystalizowania się trendu. Z jednej strony mamy informacje o spadku wydobycia surowca przez uczestników OPEC do poziomu najniższego od niemal 30 lat, z drugiej zaś pogłoski o możliwym złagodzeniu limitów produkcji już od sierpnia. Druga para przeciwstawnych impulsów to słabe i niepewne perspektywy globalnej gospodarki i informacje o rekordowo dużych zakupach ropy przez Chiny i kolejkach tankowców czekających na rozładunek.

Niepewną koniunkturą nie przejmują się inwestorzy działający na rynku miedzi. Kontrakty terminowe na ten metal idą w górę nieprzerwanie od siedmiu kolejnych tygodni, tym razem rosnąc o 2,3 proc. Od marcowego dołka zyskały już niemal 30 proc. Tu także „podejrzanym" mogą być nabywcy z Chin. Niewielkie, sięgające 1–2 proc. zwyżki miały miejsce w przypadku notowań platyny i palladu, które pozostają w trendzie bocznym. Cena złota w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia wzrosła o jedynie kilka dziesiątych procent, ale we wtorek znalazła się na poziomie nieco ponad 1800 dolarów za uncję, czyli najwyższym od 2011 r. Prognozy są dla byków bardzo obiecujące i pokonanie historycznego rekordu z sierpnia 2011 r. wydaje się kwestią niezbyt odległej przyszłości.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty