Problem rozbija się o Senat, gdzie republikanie potrzebują wsparcia aż 60 głosami, a więc nie tylko własnymi. Tymczasem demokraci podnoszą przy okazji dyskusji o limicie zadłużenia kwestię przywrócenia większych wydatków na ochronę zdrowia, o czym nie chcą słyszeć republikanie. Potencjalny paraliż zbliżony do tego z przełomu 2018/2019 r., kiedy to za pierwszej kadencji Donalda Trumpa instytucje publiczne nie pracowały przez aż 35 dni jest, zatem dość możliwy. Niewykluczone, że republikanie i Trump wykorzystają ten fakt do dokończenia redukcji etatów rozpoczętych przez działania DOGE Elona Muska, a nawet przeprowadzenia jakichś "czystek politycznych". Rynki będą jednak bardziej interesować możliwe skutki takiego stanu rzeczy - przypomnijmy, że shutdown stanie się faktem 1 października, jeżeli do końca dnia 30 września ustawa o CR (przedłużeniu finansowania) nie zostanie przyjęta.
Historycznie patrząc w przeciągu ostatnich 15 lat dłuższe incydenty z goverment shutdown mieliśmy trzy razy - aż 16 dni w październiku 2013 r. za rządów Baracka Obamy, oraz dwukrotnie za pierwszej kadencji Donalda Trumpa w styczniu 2018 r., oraz na przełomie 2018 i 2019 r. Za każdym razem dolar reagował wtedy niewielką przeceną, choć wpływ na to miały też bieżące uwarunkowania. Czy podobnie może być i teraz? W poniedziałek rano amerykańska waluta słabnie, najmocniej do jena, funta i dolara australijskiego. W tym ostatnim przypadku rynek czeka już na jutrzejszy komunikat RBA, który może wypaść "jastrzębio".
W średnim terminie osłabienie dolara z tytułu shutdownu, nawet gdyby miała się powtórzyć sytuacja sprzed ponad 6 lat, nie jest tak oczywiste. Ostatni przekaz z FED, a także mocne dane makro z USA powodują, że rynki biorą pod uwagę scenariusz wolniejszego tempa cięć stóp procentowych w nadchodzących miesiącach. Niemniej ten tydzień będzie mocno napakowany istotnymi odczytami, z czego uwagę przyciągną indeks zaufania konsumentów, odczyty ISM i sytuacja na rynku pracy.