Wystąpienie szefa Fed zostało wzmocnione dobrymi danymi makro, które zsumowały się w obraz gospodarki amerykańskiej daleki od potrzeby radykalnej pomocy ze strony banku centralnego. W przypadku Wall Street doszło do złamania gry w modelu „im gorzej, tym lepiej”, którego centralnym punktem jest kupowanie akcji po odczytach ekonomicznych w nadziei, iż słabe dane wymuszą na banku centralnym redukowanie ceny kredytu. Pochodną zmiany w układzie sił były skromne, ale jednak spadki głównych średnich. DJIA oddał 0,15 procent, gdy Nasdaq Composite stracił 0,65 procent przy spadku szerokiego S&P500 o 0,31 procent. W kontrze do tezy, iż Wall Street przeceniała się na fali redukowania nadziei na obniżki ceny kredytu w USA było osłabienie dolara, co przełożyło się na zwyżki indeksów w Europie i niemiecki DAX zyskał 0,37 procent, gdy francuski CAC wzrósł o 0,22 procent. Patrząc na spadki w USA trudno też pominąć fakt, iż szeroki rynek nie był wcale tak słaby. Jednym z elementów, na których podaż budowała swoją siłę była zależność indeksów od technologicznych gigantów, które mierzone ETF-em Roundhill Magnificent Seven straciły dwa razy więcej niż Nasdaq Composite.
Czytając spadki na Wall Street w kontekście danych makro warto pamiętać, iż rynkowi należała się korekta, o czym najlepiej świadczy zachowanie indeksu Russell 2000, który zanotował pierwszy spadek po serii ośmiu tygodni zwyżek i umocnienia o 47 procent w ledwie pięć miesięcy. W istocie, zeszłotygodniowa przecena – czy też korekta – w USA miała w sobie również element wyczerpania impulsów, które ostatnio pchały ceny na północ. W końcówce sierpnia gracze czekali i pozycjonowali się pod wyniki spółki Nvidia. Na przełomie sierpnia i września w centrum uwagi były dane z rynku pracy w USA, gdy w połowie kończącego się za chwilę miesiąca na planie pierwszym grany był początek nowej fali obniżek ceny kredytu przez Fed. Każdy z elementów został jakoś wyprzedzony przez zwyżki i szybowanie indeksów amerykańskich na historycznych maksimach, nie mówiąc już o falach umocnienia od kwietniowego dołka, które – w przypadku wspomnianego indeksu Russell 2000 – zaowocowały ledwie trzema tygodniami spadków przy 21 tygodniach zwyżek. Kolejną zmienną wartą zauważenia - którą z uwagą odnotowali rynkowi statystycy – jest fakt, iż w zakończonym tygodniu indeksy DJIA, Nasdaq Composite i S&P500 zanotowały pierwszą serię trzysesyjnych, solidarnych spadków od marca i ledwie drugą taką serię w bieżącym roku. Inaczej mówiąc, w USA doszło do solidarnego cofnięcia, co oznacza nie tylko wzajemne potwierdzenie przeceny przez szeroki rynek, ale wskazuje też na banalną korektę, jakie pojawiają się, gdy można przejść z fazy kupowania plotek do sprzedawania faktów.
Z perspektywy strategii rynkowych zeszłotygodniową mieszankę danych makro z USA oraz korekt należy uznać za dobrą dla kontynuacji hossy. Zeszłotygodniowa – stale kosmetycznie płytka – była nie tylko potrzebna, ale również w pewnym sensie oczekiwana. W bliskiej przyszłości inwestorzy będą dalej operowali w kontekście pytań o kondycję gospodarki – w tym kondycji rynku pracy - i przyszłość polityki amerykańskiego banku centralnego, gdy w kolejnych tygodniach giełdy czeka spotkanie z sezonem publikacji wyników za III kwartał 2025 roku. Raporty pozwolą ocenić, jak spółki radzą sobie w kontekście nowego reżimu celnego. Średniookresowo nie warto zapominać, iż giełdy są teraz w okresie tradycyjnej, jesiennej korekty, która zwykle jest wstępem pod zwyżki w finałowych tygodniach roku oraz na przełomie grudnia i stycznia. Im głębsze będą obecne korekty, tym większe szanse na mocny rajd Świętego Mikołaja w kontekście obniżonych wycen, które dziś – zwłaszcza w pewnych segmentach rynku – są stosunkowo mocno naciągnięte i utrudniają szukanie spółek o atrakcyjnych cenach przy mniejszym ryzyku zderzenia się z głębszą korektą. Sumując, mimo zeszłotygodniowych spadków na Wall Street scenariusze wzrostowe pozostają aktualne, co oznacza też atrakcyjność operowania w modelu kupowania korekt pod kontynuację hossy i wyższe poziomy cenowe oraz zwyżki indeksów w układach średniookresowych. Zmiana tego układu sił wymaga pogorszenia stanu gospodarki lub osłabienia kondycji spółek.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ