W poniedziałek kurs EUR/PLN obniżył się do poziomu 4,14, tj. o blisko trzy grosze w stosunku do zamknięcia w piątek, niwelując tym samym większość przeceny z ubiegłego tygodnia, gdy polska waluta traciła na wartości w ślad za niesprzyjającym bardziej ryzykownym aktywom nastawieniem. Wczoraj natomiast złoty należał do pozytywnie wyróżniających się walut regionu tej części Europy, wyprzedzając w skali aprecjacji węgierskiego forinta czy czeską koronę. Ruch na polskiej walucie – w obliczu braku istotnych wydarzeń makroekonomicznych – utożsamiałbym z czynnikami technicznymi. Podobnie wyglądały wczorajsze notowania krajowych obligacji. Dług – podążając za rynkami bazowymi – zyskiwał na wartości, odrabiając część z ubiegłotygodniowych strat.
Kalendarium publikacji danych makroekonomicznych tego tygodnia jest wyjątkowo ubogie, a poniedziałkowe odczyty indeksów PMI dla sektora usług w strefie euro i USA wyraźnie je jeszcze ograniczyły. W takim momencie posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej wyrasta na najważniejsze wydarzenie tego okresu. W praktyce jednak bankierzy centralni nie będą skłonni do zmian swoich ocen na miesiąc przed publikacją projekcji inflacji i PKB przez Narodowy Bank Polski. Z tego powodu uważam, iż o klimacie inwestycyjnym decydować mogą wystąpienia przedstawicieli amerykańskiego Fedu.