Tymczasem na czołówki serwisów ekonomicznych wysunął się świeży spór, tym razem z Meksykiem. Wszystko wskazuje na to, że kwestie handlowe znów przyćmią kalendarz danych makroekonomicznych, który w tym tygodniu jest wyjątkowo ciekawy.
Już dziś do Waszyngtonu przybywa meksykańska delegacja w nadziei na odbycie rozmów, które miałyby zapobiec nałożeniu ceł na import do USA z Meksyku. Prezydent Trump, który zapowiedział nałożenie 5% ceł na cały import i gotowość do ich regularnego podnoszenia do momentu rozwiązania kryzysu migracyjnego przez Meksyk, od razu skutecznie schłodził oczekiwania przed rozpoczęciem tych rozmów. W niedzielnej serii tweetów stwierdził, że „Meksyk rozmawia od 25 lat" i tym razem potrzebne są działania. Również przedstawiciele amerykańskiej administracji wysyłają sygnały świadczące o zdecydowaniu we wprowadzeniu ceł. To, co sprawiło, że akcja wymierzona w Meksyk tak zaskoczyła rynki to jej przeprowadzenie tuż po zapowiedzi finalizacji porozumienia o wolnym handlu USMCA. Poruszenie kwestii migrantów oraz zaostrzenie retoryki wobec Chin zbiega się z zaplanowanym na 18 czerwca startem kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, który będzie ubiegać się o reelekcję. Ponieważ kryzys migracyjny nie jest czymś, co można rozwiązać w tydzień, konfrontacja z Meksykiem może być (podobnie przecież jak w poprzedniej kampanii) jednym z wiodących tematów kampanii wyborczej. Fakt, że Meksyk nie dąży do eskalacji konfliktu nie ma tu aż tak dużego znaczenia – polegając w 80% na USA jako odbiorcy swojego eksportu Meksyk niespecjalnie ma w tej kwestii pole manewru i jego pojednawcza postawa nie musi doprowadzić do szybkiego zakończenia konfliktu. Warto pamiętać, że nowe cła to problem nie tylko dla Meksyku, ale dla wielu korporacji, które tam ulokowały centra produkcyjne z myślą o amerykańskim rynku.
Tymczasem amerykański bank Morgan Stanley zasugerował, że konflikt handlowy z Chinami może ściągnąć recesję na amerykańską gospodarkę już na początku przyszłego roku. Jego analiza nie porusza jeszcze kwestii Meksyku, a jedynie wskazuje, że nałożenie ceł na ok. 300 miliardów importu, który dziś jeszcze nie jest oclony, może ostatecznie przesądzić o recesji. W weekend chińskie władze opublikowały analizę, w której obciążają USA winą za zerwanie negocjacji. Publikacja takiego dokumentu ma przekonać opinię publiczną do postawy Pekinu i może oznaczać przygotowanie się na długi konflikt handlowy.
Kwestie polityczne przyćmią zatem zapewne publikacje danych, z których najważniejsze czekają nas w USA: raporty ISM oraz majowy raport z rynku pracy. Pierwszą ważną publikacją będzie dzisiejszy ISM dla amerykańskiego przemysłu (16:00). Poranek przynosi lekkie osłabienie złotego, który jednak w ubiegłym tygodniu był odporny na rynkowe zawirowania. O 9:00 euro kosztuje 4,2828 złotego, dolar 3,8366 złotego, frank 3,8393 złotego, zaś funt 4,8482 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA