W Chinach poznaliśmy dane o handlu, które ponownie nie dają powodów do nadmiernego optymizmu. Na rynkach z kolei zaczyna się rozgrywka przed zbliżającym się posiedzeniem Fed.
Polityka celna w USA jest w dużej mierze w rękach prezydenta, dlatego też wobec często mocnych zagrań prezydenta Trumpa ma ona tak duży wpływ na rynki. Po eskalacji konfliktu handlowego z Chinami, Trump zaszokował inwestorów zapowiedzią wprowadzenia ceł na cały import z Meksyku, który jego zdaniem jest odpowiedzialny za napływ imigrantów do USA przez południową granicę. Cła miały początkowo wynosić 5% i co miesiąc rosnąć o 5 punktów procentowych do poziomu 25% o ile Meksyk nie rozwiązałby „problemu imigracji". Ponieważ problem ten jest niesamowicie złożony rynki zaczęły przygotowywać się na najgorsze, jednak w przeciwieństwie do rozmów z Pekinem tu porozumienie zostało szybko osiągnięte. Oczywiście Meksyk złożył pewne deklaracje (m.in. wysłania wojska na południową granicę), ale z pewnością nie to było celem Donalda Trumpa. Za chwilę rozpoczyna on kampanię o reelekcję i temat imigracji byłby dla niego bardzo cennym paliwem. Wydaje się jednak, że sam się przelicytował. Z kuluarów napływały informacje, że nie ma on w tej kwestii poparcia własnej partii – wielu Republikanów obawiało się reakcji firm i biznesmanów wspierających partię, którzy po prostu na cłach sporo stracą. Istniała obawa, że część Republikanów może poprzeć opozycję w próbie zablokowania decyzji Trumpa w Kongresie, co oczywiście byłoby dla niego fatalne wizerunkowo. Trump musiał zatem wycofać się z tego konfliktu, próbując przedstawić swój manewr jako sukces.
Ta decyzja ma dwie implikacje: pozwala na bardziej „swobodne" kontynuowanie konfliktu z Chinami (tu prezydent ma poparcie nawet części opozycji), pomimo zapowiedzi spotkania pomiędzy prezydentami na szczycie G20, a także zmniejszenie szans na obniżkę stóp procentowych w USA. Choć opublikowane w piątek dane z rynku pracy rozczarowały, to przede wszystkim obawy o konflikt handlowy nakręcały spekulacje o obniżce nawet na czerwcowym posiedzeniu (przyszła środa) i nakładały presję na Fed. Odwołanie spięcia z Meksykiem tę presję zmniejsza i może – przynajmniej tymczasowo – zatrzymać osłabienie dolara. W Chinach tymczasem poznaliśmy dane handlowe za maj. Z jednej strony pokazały one nieoczekiwane odbicie dynamiki eksportu (do +1,1% r/r, oczekiwano -3,8% r/r), z drugiej dynamika importu wyniosła -8,5% r/r, wskazując na bardzo słaby popyt. Mocniejszy eksport to po części zasługa zwiększania eksportu do USA w obawie przed nałożeniem ceł na pozostałą część handlu.
Poniedziałek zaczyna się dość leniwie – dziś mamy dzień wolny w Niemczech, Australii i Szwajcarii. W całym tygodniu będzie jednak kilka ważnych wydarzeń – jutrzejszy raport USDA dla rynku zbóż (ostatnie tygodnie przyniosły ogromne zmiany cen), środowe wystąpienie szefa EBC, czy też piątkowy raport z USA o sprzedaży detalicznej. Złoty rozpoczyna dzień od lekkiego osłabienia - o 8:30 euro kosztuje 4,2624 złotego, dolar 3,7688 złotego, frank 3,8051 złotego, zaś funt 4,7903 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA