[b]Angielski przedrostek „re-” przewijający się w strategii TP wskazywałby, że główne kierunki rozwoju grupy zostały zachowane, ale podejście zostało zmienione. Czy to znaczy, że coś się nie powiodło? I co się stało z hasłem TP „go for more”? [/b]
Zrobiliśmy dużo, ale nie wszystko, co było zapisane w naszej strategii z 2007 roku. Rynek telekomunikacyjny szybko się zmieniał, a przedrostek „re-„ oznacza nowe podejście, które uwzględnia zmiany, jakie zaszły od 2007 roku. Najlepszy przykład, że po blisko trzech latach nasza oferta telewizyjna nie jest już nową usługą, ale podstawową. To, co kryło się wtedy pod hasłem „go for more”, teraz jest „core”. Z obecnego punktu widzenia TP nie musi decydować się teraz na absolutnie nowe projekty, np. w e-commerce. Za to przez kolejne dwa lata będziemy chcieli wykorzystać jak najlepiej potencjał, który mamy, i to, na czym znamy się najlepiej. Dostosujemy lepiej nasze obecne produkty do potrzeb klientów i poprawimy sprzedaż, aby optymalnie wykorzystać bazę klientów grupy. Chcemy m.in. łączyć komórki z dostępem do Internetu w technologii CDMA, a usługę telewizji satelitarnej z Internetem bezprzewodowym. W październiku planujemy też duże zmiany technologiczne, które usprawnią sprzedaż usług, tak aby zminimalizować koszty i czas na ich realizację. Odejdziemy od pieczątek i dokumentów, jakie np. abonent neostrady musi wypełnić, aby podnieść prędkość usługi.
[b]TP zapowiedziała, że w tym roku rynek także straci na wartości. O ile pana zdaniem się skurczy? [/b]
Ubiegły rok był bezprecedensowy, bo cały rynek po raz pierwszy stracił na wartości. Nam też nie udało się uniknąć spadku przychodów. Zakładamy, że w tym roku rynek będzie dalej spadał, ale mniej niż w 2009 roku (3,4 proc. – dop. red.).
[b]Jak duże jeszcze straty w telefonii stacjonarnej zakłada zarząd? [/b]