Ostatnie lata były dla Arterii czasem konsolidacji i cięć kosztów. Teraz celem jest skokowe poprawianie rentowności. – To się nie stanie od razu. Wyznaczyliśmy pewne etapy. W tym roku chcemy przekroczyć 6 proc., w 2012 8 proc., w kolejnych – 10 proc. – mówi Wojciech Bieńkowski, prezes Arterii.
W 2010 r. grupa zarobiła 5,7 mln złotych, o 36 proc. więcej niż rok wcześniej, i osiągnęła 111 mln złotych przychodów, mniej o 15,5 proc. – Priorytetem jest wzrost rentowności, a nie pompowanie obrotów – zaznacza Bieńkowski. Tłumaczy, że niższe przychody w 2010 r. to skutek zmiany sposobu rozliczania się z Citibankiem Handlowym, którego produkty sprzedaje spółka zależna Rigall Distribution. Wcześniej robiła to z bankiem na podstawie liczby aktywowanych kart, a od kwietnia 2010 r. pobiera stałą marżę.
W skład grupy oprócz Rigallu wchodzi pięć spółek, m.in. call center Gallup, agencja marketingu Polymus oraz zajmująca się sprzedażą produktów i usług telekomunikacyjnych Arteria Retail. – Mamy efektywną i zintegrowaną infrastrukturę, na której chcemy bazować, poszerzając biznes o nowe usługi – wyjaśnia Bieńkowski.
Do połowy maja Arteria podpisze umowę z instytucją doradczą, dla której stworzy model dystrybucji usług bankowych, a potem będzie nim zarządzać. Umożliwi jej to sprawne dotarcie do kolejnych banków. Operacyjnie projekt startuje jesienią. Partner może wprowadzić Arterię na Ukrainę. – Jedziemy tam na rekonesans. Wejście na tamtejszy rynek jest perspektywiczne, ale wiąże się z ryzykiem. Szanse, że się na to zdecydujemy, są mniejsze niż 50 proc. – podkreśla Bieńkowski.
Równolegle trwają prace nad nową usługą dla małych i średnich przedsiębiorstw, polegającą na prowadzeniu dla nich rachunkowości.