Tak wynika z lektury komentarza zarządu TP do półrocznego sprawozdania finansowego grupy.

Wniosek ten oznacza, że TP domaga się już łącznie przyznania ponad 1 mld zł z tytułu kosztów, jakie ponosiła do tego roku, jako operator wyznaczony do świadczenia usługi powszechnej przez UKE. W ramach obowiązków (nie zawsze przynoszących zyski) TP utrzymywała przez kilka lat m.in. wrzutowe uliczne aparaty telefoniczne, umożliwia dostęp do usługi telekomunikacyjnej osobom niepełnosprawnym oraz wszystkim tym, którzy nie mają podstawowych usług telefonicznych.

Od 2007 r. spółka regularnie występowała o dopłatę, na którą – zgodnie z prawem –powinni się złożyć wszyscy operatorzy, którzy w roku świadczenia usługi powszechnej wypracowali przychody wyższe niż 4 mln zł.

W latach 2007–2010 TP wniosła w sumie o 803 mln zł dopłaty. UKE zakwestionował jednak jej wyliczenia i w tym roku przyznał spółce dopłatę w wysokości zaledwie niecałych 67 mln zł. – Odwołaliśmy się od tej decyzji – przyznał w środę przy okazji publikacji wyników grupy TP prezes Maciej Witucki. Pytany, kiedy spodziewa się rozstrzygnięcia, wskazał: – Na decyzje sądu w sprawie kary w wysokości 100 mln zł czekaliśmy cztery lata.

Kolejny wniosek i odwołanie TP może skomplikować zarządom innych operatorów podejmowanie decyzji o wiązaniu i rozwiązywaniu rezerw utworzonych wcześniej z myślą o partycypowaniu w usłudze powszechnej. Wiązały je m.in. Polkomtel i Polska Telefonia Cyfrowa. Do tej pory nie zdecydowała się na to Netia. Część analityków sądzi, że zrobiła to po raz pierwszy właśnie w minionym II kwartale tego roku, kierując się niską dopłatą przyznaną TP przez UKE. Specjaliści spodziewają się, że odpis z tego tytułu mógł obniżyć zysk netto Netii o około 2,2 mln zł.