– Pracujemy razem z naszymi doradcami nad tym, aby było możliwie jak najmniej formalności i aby cała procedura była jak najprostsza dla akcjonariuszy – deklaruje Piotr Bielawski, wiceprezes IMS. Dodaje, że spółka planuje również rozszerzyć kampanię informującą o możliwości udziału w skupie oraz edukować inwestorów na temat specyfiki tej formy buy backu (miał formę zaproszenia do sprzedaży).
Tymczasem zakończył się pierwszy etap skupu. Spółka poinformowała w czwartek, że stopa redukcji wyniosła 26,7 proc. Walory były skupowane po 2,15 zł, czyli po cenie nieco wyższej od rynkowej. Co ciekawe, w trakcie trwania buy backu dało się zauważyć, że gros inwestorów wolało odsprzedawać taniej spore pakiety akcji na rynku niż w ramach skupu. To zapewne po części efekt rzadkiego stosowania takiej formy buy backu przez giełdowe spółki, a po części skutek formalności, które trzeba było spełnić, żeby wziąć w nim udział.
Akcjonariusz, który chciał odpowiedzieć na zaproszenie do sprzedaży, musiał najpierw wypełnić specjalny formularz i wraz z zaświadczeniem z domu maklerskiego (potwierdzającym liczbę posiadanych przez niego akcji) dostarczyć go osobiście lub drogą korespondencyjną do siedziby spółki. – Następnie 18 lub 21 grudnia akcjonariusz musi przybyć do spółki w celu podpisania umowy zbycia akcji – wyjaśnia wiceprezes.
Decyzja w sprawie buy backu za maksymalną kwotę 6 mln zł zapadła na początku tego miesiąca. Z tego 4,3 mln zł zostało przeznaczone na realizację pierwszej transzy programu. Skupione walory zostaną umorzone lub odsprzedane.
Grupa IMS działa w branży marketingowej. W trakcie dziewięciu miesięcy 2015 r. wypracowała 27,5 mln zł przychodów ze sprzedaży i ok. 4,5 mln zł zysku netto. Zarząd podkreśla, że mimo realizowanego skupu akcji akcjonariusze w 2016 r. będą mogli liczyć na dywidendę. Jak wysoką? Tego nie ujawnia, ale podtrzymuje wcześniejsze zapowiedzi, że dywidenda za 2015 r. i w kolejnych latach może przekroczyć 50 proc. zysku netto. Rekomendacja zarządu ma zostać opublikowana na początku 2016 r.