Trzy z ośmiu pozostawionych przez Netię obszarów może teraz przejąć Orange Polska. Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange, nie zdradza, co zrobi jego firma. Zapewnia tylko, że Orange podpisze umowy na budowę sieci wspieranych ze środków publicznych na wcześniej wygranych 12 obszarach.
Rezygnując z ośmiu obszarów, Netia zrezygnowała w sumie z około 313 mln zł z przyznanych jej 460 mln zł wsparcia. Jeśli Orange przejmie dodatkowe trzy obszary, na których automatycznie wygrało, może liczyć na dodatkowe 163 mln zł dotacji, czyli w sumie zainkasowałoby około 620 mln zł unijnych środków.
Decyzja zarządu Orange nie musi należeć do prostych, ponieważ zobowiązując się do realizacji większej liczby projektów, telekom musiałby wyasygnować też więcej własnych pieniędzy na ten cel. Prezes Jean-Francois Fallacher mówił wcześniej, że starając się o w sumie 21 obszarów, grupa zakładała, że rocznie będzie musiała wyasygnować około 100 mln zł na inwestycje z realizacji zobowiązań.
Przykład Netii pokazuje, że decyzja nie jest oczywista ze względu na rentowność projektów. Ponadto wybudowaną ze środków publicznych infrastrukturą trzeba potem dzielić się z chętnymi.
W przypadku Netii za decyzją o rezygnacji mogą stać też inne wybory zarządzających, takie jak modernizacja własnej infrastruktury (na ten cel Netia chce wydać 417 mln zł w ciągu kilku lat) i konieczność zgromadzenia pieniędzy na wypłatę dywidendy. W środę walory telekomu ostatni dzień notowane były z prawem do udziału w tegorocznej wypłacie. Dywidenda wyniesie 0,38 zł na akcję, a w sumie firma przeznaczy na jej wypłatę około 132 mln zł.