Polskie rafinerie najgorszy okres najwyraźniej przeżyły już w 2009 r. Tak niskich marż jak w minionym roku, niekorzystnych warunków makroekonomicznych czy spadku popytu na paliwa, z jakim borykali się sprzedawcy w niektórych rejonach kraju, już w tym roku spodziewać się nie należy. W coraz większym stopniu wykorzystywane są moce produkcyjne zakładów (m. in. petrochemicznych) nie tylko w Polsce, ale także np. w czes-kim Unipetrolu, który należy do grupy Orlenu.
[srodtytul]Marże odbiją [/srodtytul]
Analitycy spodziewają się więc stopniowego wzrostu marż rafineryjnych. Z kolei dyferencjał, czyli różnica w cenie ropy Urlas i Brent, może się - ich zdaniem - zwiększać w znacznie szybszym tempie. Poprawa obu tych wskaźników przekłada się pozytywnie na wyniki finansowe zarówno Orlenu, jak i Lotosu.
Nie należy się za to spodziewać znaczących inwestycji. Płocki koncern już w zeszłym roku znacznie skrócił listę priorytetowych inwestycji, jego gdański konkurent finalizuje zaś właśnie rozbudowę rafinerii. Na jego wyniki finansowe przełoży się to znacząco już raczej nie w tym, ale dopiero w przyszłym półroczu.
Systematyczną poprawę światowej koniunktury na rynkach ropy widać było już w końcówce 2009 r. Na razie jednak nie przełożyło się to na inne, związane z tą branżą sektory. Nie rosły kontrakty terminowe na energetyczne produkty rolne, te, których cena była dotychczas silnie skorelowana z ceną ropy (np. kukurydza). Można się spodziewać, że nastąpi to teraz.