Po tym, jak fiaskiem zakończyły się niedawne negocjacje z Zakładami Azotowymi Puławy na temat sprzedaży większościowego pakietu akcji Anwilu, Orlen ma teraz rozważyć zupełnie inny sposób pozbycia się chemicznych aktywów.
Choć termin przyznanej Puławom wyłączności na rozmowy dotyczące przejęcia Anwilu upływał 30 czerwca, strony już w ubiegłym tygodniu ogłosiły, że porozumienia nie udało się osiągnąć. Jak nieoficjalnie dowiedział się „Parkiet”, rozmowy przyspieszono z powodu trwającej prywatyzacji zakładów azotowych. MSP zależało na tym, żeby jak najszybciej wyjaśniło się, czy Puławy mogą się stać właścicielem Anwilu, czy będą jednak sprzedawane same.
[srodtytul]Krytyczna kwestia ceny[/srodtytul]
Strony odeszły od stołu negocjacyjnego przede wszystkim dlatego, że nie mogły się porozumieć w kwestiach finansów. – Najbardziej krytyczną okazała się cena – przyznał Sławomir Jędrzejczyk, wiceprezes Orlenu. Potwierdził jednocześnie informację, że Puławy w trakcie rozmów podwyższyły początkową ofertę cenową. Zdaniem Jędrzejczyka w dużej mierze udało się natomiast osiągnąć porozumienie w sprawie przyszłej kooperacji Anwilu z płocką rafinerią. Firma z Włocławka jest w zasadzie skazana na współpracę z Orlenem, od którego kupuje m.in. przesyłany rurociągiem z Płocka etylen i solankę z należącej do giełdowego koncernu spółki IKS Inowrocław.
Puławy – jak powiedział nam Grzegorz Kulik, rzecznik prasowy zakładów – nie chcą na razie w żaden sposób komentować zakończonych właśnie negocjacji w sprawie przejęcia Anwilu.Wiadomo, że Orlen nie zamierza wracać do rozmów z dwoma innymi podmiotami, które znalazły się na krótkiej liście. Jędrzejczyk mimo to nie chciał zdradzić, kim byli pozostali oferenci. Zaprzeczył, by w gronie ubiegających się o Anwil znajdowała się litewska Achema. Przed kilkoma miesiącami wymieniano ją w gronie potencjalnych nabywców firmy z Włocławka.