Minister podpisał wczoraj rozporządzenie w sprawie obniżenia ilości zapasów obowiązkowych ropy naftowej i paliw na terytorium Polski. – Wspólnie z przedstawicielami koncernów ustaliliśmy harmonogram, strukturę i ilości uwalnianego surowca – powiedział Waldemar Pawlak.
Z ustaleń wynika, że Grupa Lotos uwolni ponad 40 tys. ton ropy naftowej, a pozostali przedsiębiorcy, w tym PKN Orlen – 85 tys. ton benzyn silnikowych i oleju napędowego. – Łącznie uwolnimy prawie 130 tys. ton ropy naftowej i paliw w ciągu pierwszych tygodni lipca – dodał minister. Według resortu Polska dysponuje łącznie zapasami ponad 4 mln ton ropy naftowej i blisko 3 mln m sześc. paliw gotowych, co zabezpiecza naszą ponadtrzymiesięczną konsumpcję.
W opinii ekspertów rynku paliwowego i analityków decyzja ta nie wpłynie ani na sytuację cenową na polskich stacjach, ani na kondycję Orlenu i Lotosu. – To działanie czysto wizerunkowe i dla sprzedaży detalicznej decyzja nie będzie mieć znaczenia – uważa Paweł Burzyński, analityk DM BZ WBK. – Nie ma powodu do obniżania cen na stacjach, a Orlen i Lotos na pewno będą ustalały swoje cenniki, opierając się na tym, co dzieje się na światowym rynku.
Dlatego – zdaniem analityka – decyzja resortu nie wpłynie na kondycję finansową dwóch polskich producentów paliwa. – Będzie mieć znaczenie tylko dla przepływów finansowych, ale w bliskiej perspektywie, a zatem nie będzie miała odzwierciedlenia w raporcie za II kwartał – dodał Paweł Burzyński.
Podobną opinię ma wiceprezes Grupy Lotos Mariusz Machajewski, odpowiedzialny za finanse firmy. – Nikt na rynku, ustalając ceny, nie kieruje się decyzją o uwolnieniu zapasów, ale warunkami i otoczeniem rynkowym – powiedział „Parkietowi” wiceprezes Lotosu.