– Po raz kolejny Unia pokazuje nam, że nie mamy wielkiego pola manewru przy negocjacjach – zauważa Herbert L. Gabryś z Krajowej Izby Gospodarczej. Jego zdaniem tylko stworzenie długoterminowej strategii energetycznej wraz z miksem paliwowym dałoby nam siłę argumentacji w rozmowach z Komisją Europejską.
Przedmiotem starcia stanie się niewątpliwie kwestia limitów emisji dla bloków wspieranych ze środków publicznych. Te wyznaczone przez UE eliminują nowe inwestycje w moce węglowe. Zdaniem dr Joanny Maćkowiak-Pandery, szefowej Forum Energii, opóźni to wypracowanie docelowego kształtu naszego rynku mocy. Brak kompromisu będzie spowalniał inwestycje, co w kontekście rosnącego problemu z bilansowaniem nie jest korzystne.
– Jednak to paradoksalnie Niemcy, posiadający stosunkowo duży udział węgla w swoim miksie, mogą się stać naszym sojusznikiem przy negocjowaniu z Brukselą docelowych limitów CO2 – uważa ekspertka.
Na pewno limit ustawiony na poziomie 550 g CO2/kWh da preferencje źródłom gazowym. W ocenie części ekspertów załapie się też wysokosprawna kogeneracja węglowa (źródła produkujące jednocześnie prąd i ciepło).
Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, wskazuje też na niebezpieczne zapisy dyrektywy o OZE w odniesieniu do ciepłownictwa w zakresie zwiększania o 1 pkt proc. rocznie udziału odnawialnych źródeł w miksie od 2021 r., a także podejścia do stosowania zasady TPA (zmiana sprzedawcy) na rynku ciepła, która może być obowiązkowa dla systemów niespełniających warunku efektywnego systemu ciepłowniczego.