W połowie czerwca kurs ropy naftowej gatunku Brent wynosił niespełna 45 USD za baryłkę. Od tego czas powoli, ale systematycznie, zaczął piąć się do góry. W rezultacie w ostatnich dniach przekroczył 58 USD. Tym samym był najwyższy od 26 miesięcy. Czynnikiem, który ostatnio miał prawdopodobnie największy wpływ na kształtowanie się ceny ropy, były obawy związane z działaniami Turcji, która zagroziła, że uniemożliwi eksport kurdyjskiej ropy wynoszący do 600 tys. baryłek dziennie.
W przeszłości zwyżki lub spadki kursu tego surowca miały duży wpływ na wyniki, a w konsekwencji również notowania akcji giełdowych spółek. Chodzi zwłaszcza o firmy zajmujące się działalnością rafineryjną oraz poszukiwawczo-wydobywczą.
Droższy import
– Kurs ropy naftowej ma stosunkowo duży wpływ na wyniki finansowe osiągane przez grupę PKN Orlen. Jeśli rośnie, koncern ponosi wyższe koszty zużycia własnego, co przekłada się m.in. na spadek uzyskiwanych marż – mówi Beata Szparaga-Waśniewska, analityk Vestor DM. Dodaje jednocześnie, że obecny kurs ropy nie odbiega istotnie od jej założeń, dlatego nie widzi powodów, aby obawiać się o wyniki, jakie wypracuje grupa w tym roku.
– Zdecydowanie trudniej jest ocenić, jak pod wpływem wahań tego surowca mogą zmienić się zyski Grupy Lotos i PGNiG. W gdańskim koncernie wzrost kursu ropy z jednej strony powoduje spadek marż rafineryjnych, ale z drugiej oznacza większą rentowność z działalności wydobywczej – twierdzi Szparaga-Waśniewska. Również w PGNiG wzrost cen surowców oznacza większe wpływy z eksploatacji złóż ropy i gazu. Jednocześnie ma istotny wpływ na ceny, po jakich kupowane jest błękitne paliwo. Chodzi tu zwłaszcza o kontrakty długoterminowe zawarte z Katarem i rosyjskim Gazpromem, które w całości lub w dużej części są zależne od kursu ropy.
Wysokie kursy akcji
Nieco inaczej na sprawy związane z wpływem wahań kursu ropy na wyniki giełdowych spółek patrzy Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ. Przede wszystkim zakłada, że do końca tego roku cena surowca może wzrosnąć do 60 USD za baryłkę. W jego ocenie do zwyżki przyczyniłby się z jednej strony wzrost popytu, a z drugiej działania zmierzające do ograniczenia podaży. Jakieś działania zmierzające do ograniczania wydobycia mogą zwłaszcza podjąć kraje OPEC. Dodatkowo w USA maleje liczba wykonywanych odwiertów. Wzrost cen ropy nie musi jednak wpływać na marże krajowych rafinerii. – Zakładam, że marże rafineryjne nadal będą wysokie i wraz z dyferencjałem (różnica w cenie ropy gatunku Brent i Ural – red.) pozostaną na poziomie 7–8 USD na każdej baryłce – mówi Prokopiuk. W efekcie zmiany na rynku surowcowym powinny mieć neutralny wpływ na wyniki PKN Orlen. Wzrost cen ropy może z kolei nieznacznie poprawić wyniki Grupy Lotos, gdyż gdański koncern istotną część wpływów uzyskuje z wydobycia.