W czwartek pojawiły się bardzo negatywne, wstępne odczyty PMI za luty. Są one znacznie poniżej oczekiwań, a w przypadku Japonii, Niemiec i strefy euro wskazują wręcz na recesję w sektorze wytwórczym. Dolar zareagował na ten fakt dość neutralnie.
Rozwiązania zagwozdki szukać możemy na Wall Street. Choć czwartkowa sesja rozpoczęła się od spadków, to koniec był zielony. Zmiana polityki Fedu owocuje kolejnym tygodniem wzrostów. Najważniejsze indeksy osiągnęły już poziom sprzed grudniowego załamania. Wielu analityków już zażegnało bessę. Wnioskować można, że inwestorzy nabierają pewności siebie w powrotach na rynki finansowe, co znalazło odzwierciedlenie w „drgnięciu" ceny złota, pomimo pesymistycznych wieści z przemysłu. Giełda zachowuje się irracjonalnie, co najpewniej jest pochodną zachowania banku centralnego, który coraz bardziej odchodzi od normalizacji polityki pieniężnej. Na razie mówi się o zwolnieniu tempa podnoszeniu stóp procentowych, ale pojawiają się także sugestie dotyczące zatrzymania tego procesu, jak też uruchomienia narzędzi niestandardowych, takich jak luzowanie ilościowe. To z kolei oznaczałoby wzrost poziomu dźwigni, który i tak jest już na bardzo niebezpiecznych poziomach, a więc jeszcze mocniejsze nadmuchanie balonika. Złoto raczej powinno się trzymać. ¶