Transformacja dopadła górników

Rosnące ceny oraz narastająca niechęć firm energetycznych do węgla sprawiły, że polskie kopalnie stanęły przed widmem zwolnień.

Publikacja: 01.07.2019 05:12

Transformacja dopadła górników

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

– Jeżeli dzisiaj nie obniżymy kosztów produkcji, niestety, nie przeżyjemy – tak na łamach lokalnej prasy podsumowuje sytuację w ZE PAK wiceprezes firmy i prezes spółki PAK Górnictwo, Paweł Markowski. Jak potwierdza nam biuro prasowe ZE PAK, tylko druga z tych firm nosi się z zamiarem zwolnienia 400 pracowników.

Za drogo dla ciepłowni

– Niestety, jednym z elementów (obniżania kosztów – red.) jest redukcja zatrudnienia. Jesteśmy kopalniami, które jeszcze do niedawna produkowały ponad 10 mln ton węgla. Na ten rok mieliśmy zaplanowaną sprzedaż 7 mln ton, ale nie będzie ona zrealizowana. Nie wynika to jednak z niemocy kopalń. Nie ma po prostu takiego odbioru ze strony elektrowni – wyjaśniał Markowski. – W następnych latach szansa, że sprzedaż węgla będzie większa niż około 6,5 mln ton jest raczej żadna – dodawał.

W latach 90. mogło się wydawać, że nadchodzi kres górnictwa. Dzięki politycznej sile branży – a przede wszystkim górniczych związków zawodowych – widmo definitywnego kresu zostało jednak odsunięte. Prawdziwy koniec zdaje się nadchodzić dopiero teraz.

Garść danych: w górnictwie węgla kamiennego pracuje ponad 82 tys. osób (dane z 2018 r.), w górnictwie węgla brunatnego – niecałe 9000 (dane z 2017 r., za raportem CIRE). Ta 90-tysięczna armia górników i towarzyszących im specjalistów wydobywa co roku ok. 60 mln ton węgla brunatnego i mniej więcej tyle samo węgla kamiennego.

Surowiec ten w ostatnich miesiącach stał się na polskim rynku wyjątkowo drogi: np. węgiel kamienny w zależności od kopalni kosztuje od 391 do 835 zł, podczas gdy cena na rynku europejskim oscyluje w okolicach 65 dol.

Jak przewiduje Michał Hetmański, ekspert think tanku Instrat, presja na górnictwo kamienne będzie rosła – ceny węgla kamiennego na giełdach światowych (ARA, Richards Bay) spadły o ponad jedną trzecią w ciągu ostatniego roku, a w Polsce wzrosły o ok. 10 proc. – Nie mówiąc już o subsydiowanym węglu z Rosji, który po pierwsze jest bardziej kaloryczny i przez to bardziej opłacalny w transporcie, po drugie mniej zasiarczony niż polskie złoża ze Śląska – podkreśla w rozmowie z „Parkietem".

Z perspektywy polskich elektrowni rodzimy surowiec robi się już zbyt drogi. Nieoficjalnie można już usłyszeć, że elektrownia w Opolu, należąca do Grupy PGE kupuje surowiec z Kazachstanu i USA. Elektrownia w Ostrołęce, której rozbudowę o blok węglowy forsuje Ministerstwo Energii głównie po to, by rodzime kopalnie miały zapewnionego odbiorcę - gdyby taki blok powstał - najprawdopodobniej również zaczęłaby kupować węgiel za granicą.

Pani w Lidlu zarabia lepiej

Do tego dochodzi też wymuszona unijnymi obostrzeniami oraz coraz większymi kłopotami ze zdobyciem finansowania na inwestycje węglowe transformacja polskiej energetyki – którą można by w uproszczeniu sprowadzić do wykupu zielonych certyfikatów za słoną cenę.

Foto: GG Parkiet

Kluczowy problem z punktu widzenia zatrudnienia w górnictwie węgla kamiennego stanowi Śląsk. – Z 63 tys. ton węgla kamiennego w Polsce prawie 90 proc. wydobywa się na Śląsku: to tu jest zatrudnione gros z ponad 80 tys. górników w Polsce – mówi Hetmański. – Lubelskie złoża węgla kamiennego są dużo mniej pracochłonne i m.in. przez to wydobycie tam jest rentowne, dlatego w okolicach państwowej Bogdanki pojawili się prywatni inwestorzy z Australii czy ZEA – dodaje.

Sami górnicy prezentują optymizm raczej umiarkowany. – Całkowitej zapaści pewnie nie będzie, jakieś górnictwo będzie musiało być zawsze – podkreśla w rozmowie z nami Grzegorz Zmuda, szef MZZ KADRA Górnictwo w KWK Ruda Ruch Pokój. – Ale połowa kopalni i tak się zamknie z powodu braku chętnych. Górnik, który dziś trafia na kopalnię, zarabia po roku może 2500–2600 zł, a pani w Lidlu 3500 zł. W naturalny sposób będą uciekać – przewiduje. Mimo wszystko nasz rozmówca obstawia, że proces zamykania kopalni będzie trwać dobre 40–50 lat.

Zapaść może być jednak bliżej, niż się wydaje. – Dawno nie było takiej różnicy między ceną węgla na świecie a w Polsce. Na przestrzeni roku–dwóch presja cenowa może być tak duża, że zmusi krajową energetykę do jeszcze większych zakupów za granicą: pewnie nadal z Rosji lub Kazachstanu. Tym samym to krajowy rynek (czyli de facto państwowe elektrownie i elektrociepłownie) wymuszą tę zmianę – wskazuje Hetmański.

Surowce i paliwa
JSW znów próbuje odzyskać 1,6 mld zł składki solidarnościowej. Resort odpowiada
Surowce i paliwa
Orlen musi dopłacić za gaz otrzymany od Gazpromu
Surowce i paliwa
KGHM rusza z pierwszym etapem budowy trzech szybów górniczych
Surowce i paliwa
Orlen definitywnie rozstaje się z rosyjską ropą. Fąfara: Zamknęliśmy ten rozdział
Surowce i paliwa
Spółki będą potrzebować więcej specjalistycznych statków
Surowce i paliwa
Spółki będą musiały ograniczyć emisje metanu do atmosfery