– Jeżeli dzisiaj nie obniżymy kosztów produkcji, niestety, nie przeżyjemy – tak na łamach lokalnej prasy podsumowuje sytuację w ZE PAK wiceprezes firmy i prezes spółki PAK Górnictwo, Paweł Markowski. Jak potwierdza nam biuro prasowe ZE PAK, tylko druga z tych firm nosi się z zamiarem zwolnienia 400 pracowników.
Za drogo dla ciepłowni
– Niestety, jednym z elementów (obniżania kosztów – red.) jest redukcja zatrudnienia. Jesteśmy kopalniami, które jeszcze do niedawna produkowały ponad 10 mln ton węgla. Na ten rok mieliśmy zaplanowaną sprzedaż 7 mln ton, ale nie będzie ona zrealizowana. Nie wynika to jednak z niemocy kopalń. Nie ma po prostu takiego odbioru ze strony elektrowni – wyjaśniał Markowski. – W następnych latach szansa, że sprzedaż węgla będzie większa niż około 6,5 mln ton jest raczej żadna – dodawał.
W latach 90. mogło się wydawać, że nadchodzi kres górnictwa. Dzięki politycznej sile branży – a przede wszystkim górniczych związków zawodowych – widmo definitywnego kresu zostało jednak odsunięte. Prawdziwy koniec zdaje się nadchodzić dopiero teraz.
Garść danych: w górnictwie węgla kamiennego pracuje ponad 82 tys. osób (dane z 2018 r.), w górnictwie węgla brunatnego – niecałe 9000 (dane z 2017 r., za raportem CIRE). Ta 90-tysięczna armia górników i towarzyszących im specjalistów wydobywa co roku ok. 60 mln ton węgla brunatnego i mniej więcej tyle samo węgla kamiennego.
Surowiec ten w ostatnich miesiącach stał się na polskim rynku wyjątkowo drogi: np. węgiel kamienny w zależności od kopalni kosztuje od 391 do 835 zł, podczas gdy cena na rynku europejskim oscyluje w okolicach 65 dol.