Informacja o wstrzymaniu finansowania przez Energę i Eneę budowy bloku opalanego węglem kamiennym w Ostrołęce była oczekiwana już od dłuższego czasu. Odkąd z rządu wraz z likwidacją Ministerstwa Energii odszedł szef tego resortu Krzysztof Tchórzewski, a PKN Orlen ogłosił zamiar przejęcia Energi, wiadomo było, że wycofanie się z projektu jest tylko kwestią czasu. Tchórzewski był wielkim zwolennikiem tej wartej 6 mld zł inwestycji, natomiast paliwowemu koncernowi zdecydowanie bliżej jest do energetyki gazowej niż węglowej. I wygląda na to, że Orlen postawił na swoim.
Otoczenie nie sprzyja
Zawieszenie finansowania nie oznacza automatycznie wstrzymania inwestycji. Jednak, jak wynika z naszych informacji, w najbliższym czasie można się także spodziewać zawieszenia wszelkich prac budowlanych. Inwestorzy tłumaczą swoją decyzję zaostrzającą się unijną polityką klimatyczną, a także trudnościami z pozyskiwaniem pieniędzy od instytucji zewnętrznych. Wskazują przy tym na nową politykę kredytową Europejskiego Banku Inwestycyjnego, który nie będzie już finansować węglowych projektów.
Decyzja inwestorów nie zaskoczyła analityków. – Inwestycja ta była relatywnie droga, ruszyła za późno i nie sprzyjała jej sytuacja na rynku. Przypomnijmy, że Ostrołęka C to projekt sięgający jeszcze 2008 r. i reaktywowany w 2016 r. na nieaktualnych obecnie analizach ekonomicznych – zauważa Krystian Brymora, analityk DM BDM. – Na taki blok nie ma miejsca w obecnym otoczeniu rynkowym, gdy zapotrzebowanie na energię z węgla spada i nawet najnowsze jednostki opalane tym paliwem nie pracują w tzw. podstawie, czyli z pełnym wykorzystaniem mocy – argumentuje Brymora.
Dodaje, że energia z węgla w coraz mniejszym stopniu mieści się w systemie, bo zastępują ją rosnące w szybkim tempie moce pochodzące w odnawialnych źródeł i importu, co ma związek ze zwiększeniem przepustowości połączeń transgranicznych i cenami prądu – niższymi w krajach sąsiednich niż u nas.