Innowacyjność, startupy, własny biznes... te pojęcia stały się w ostatnich latach bardzo modne. Wszyscy chcą podbić rynek, stać się drugim Facebookiem czy Amazonem, więc nie brakuje publikacji mających doradzić w tym trudnym zadaniu. Jedną z nich jest książka zatytułowana „Nie licz na szczęście. Opowieść o innowacjach i wyborach klientów". Clayton Christensen, jej główny autor, profesor Harvard Business School i autorytet w dziedzinie innowacyjności oraz rozwoju, wraz z Taddym Hallem, Karen Dillon i Davidem S. Duncanem próbują odpowiedzieć na kilka ważnych pytań: skąd liderzy wiedzą, co należy robić, żeby rozwijać firmę? Skąd czerpią pewność, że klienci będą chcieli kupować ich produkty? Czy sukces innowacji zawsze zależy tylko od szczęścia? To trudne zagadnienia, odpowiedź na nie jest nie lada wyzwaniem i nie jestem przekonany, czy autorom się to udało.

Książka opiera się na teorii mówiącej, że klienci rzadko kiedy wiedzą, czego chcą, i trudno im wyrazić swoje oczekiwania. A nawet jeśli to zrobią, to bywają one nieprawdziwe z ich rzeczywistymi potrzebami. Kwestionuje to sens badań fokusowych, a sporo firm chce utrzymywać bliski kontakt z klientami, aby mieć pewność, że ich produkty czy usługi odpowiadają oczekiwaniom odbiorców. Autorzy twierdzą, że nie jest ważne dla innowacyjności gromadzenie jak najszerszej wiedzy na temat klienta. Ich zdaniem klienci nie tyle kupują produkty czy usługi, ile raczej „zatrudniają" je do wykonania określonego zadania. Przekonują, że sukces innowacji zależy zatem od wiedzy o stojących przed klientami wyzwaniach. Christensen i spółka przekonują, że koncepcję „zadań do wykonania" stosują z powodzeniem tak dynamicznie rozwijające się firmy jak Amazon, Intuit, Uber czy Airbnb. Problem w tym, że „Nie licz na szczęście..." to kolejna książka pokazująca historyczne przykłady pasujące do lansowanej przez nią teorii. Czy ktoś odniesie sukces w przyszłości, bazując na zawartych w niej radach, dopiero się przekonamy.