Od 1995 r. współtworzy Oaktree Capital Management, w ramach którego zarządza środkami swoich klientów. W 2017 r. Forbes sklasyfikował go na 374. miejscu na liście najbogatszych Amerykanów. Miał wówczas na koncie 1,9 mld USD. To chyba wystarczy, by przynajmniej pochylić się nad jego książką, nieprawdaż? Marks dzieli się w niej swoją filozofią inwestycyjną. Nie jest to jednak zestaw sztywnych reguł mówiących dokładnie, co i kiedy mamy robić. Nie ma tu wykresów i wzorów na to, jak ustawić stop lossa czy dostosować wielkość pozycji do zmienności ceny. To raczej suma jego doświadczeń zebrana w formie 250-stronnicowej wyliczanki.
A jest co wyliczać. Marks uważa, że doświadczenie jest tym, co zyskujemy, kiedy nie dostajemy tego, czego chcieliśmy. Ładne i konkretne. Autor doświadczył w swojej karierze kilku potężnych krachów, jak te z 1987 r., 2000 r. i 2008 r., i uważa, że to były najcenniejsze lekcje w jego życiu. Czytając tę książkę, czuje się ogromną świadomość ryzyka, które jest nieodłącznym elementem inwestowania, a także świadomość złożoności procesu podejmowania decyzji w warunkach niepewności. Dlatego uważam, że warto sięgnąć po tę książkę i spojrzeć na rynki oczami Marksa. Dla niektórych, tych doświadczonych, będzie to znajomy widok. Dla początkujących, zupełna nowość.