Analityk to nie tylko praca biurowa

#PROSTOZPARKIETU | Łukasz Jańczak: bezpośredniej konkurencji w branży się nie czuje

Publikacja: 07.07.2016 06:00

Łukasz Jańczak, analityk Haitong Banku, wschodząca gwiazda rynku kapitałowego.

Łukasz Jańczak, analityk Haitong Banku, wschodząca gwiazda rynku kapitałowego.

Foto: Archiwum

Specjaliści w ankiecie „Parkietu" wybrali pana na wschodzącą gwiazdę rynku kapitałowego. Wygrał pan także nasz ranking na najlepszego analityka sektora finansowego (bez banków). Czy analityk giełdowy to pasja czy praca jak każda inna?

Myślę, że jest to pewnego rodzaju miks. Akurat ja jestem przykładem osoby, która lubi swoją pracę. Oczywiście są w niej pewne powtarzalne elementy, które dotyczą głównie pracy biurowej. Do tego wstajemy dość wcześnie, zazwyczaj bowiem o 7.30 analitycy są już w biurach maklerskich. Mimo wszystko jednak bardzo lubię swoją pracę.

Od początku chciał pan zostać analitykiem giełdowym czy to jednak przypadek?

Raczej był to mój świadomy wybór, jednak wiadomo, że zawsze gdzieś również przypadek rządzi naszym życiem. Często powtarzam, że w wyborze mojej ścieżki zawodowej pomógł mi trochę „Parkiet". Będąc na studiach, zawsze bowiem chciałem się dowiedzieć, jak czytać ogromne tabele z dużą liczbą cyfr czy też wykresy na ostatnich stronach gazety. Uznałem więc, że kariera na rynku kapitałowym może być dobrym pomysłem, i już na samych studiach zacząłem bardziej zgłębiać ten temat.

W jaki sposób?

Zacząłem studiować bankowość, potem inżynierię finansową, ale w tzw. międzyczasie cały czas przewijała się tematyka giełdowa, która była dla mnie bardzo interesująca. Doszedłem więc do wniosku, że chciałbym szerzej poznać ten rynek i mechanizmy nim rządzące. Dlatego już na studiach zdobyłem licencję maklera papierów wartościowych, rozpocząłem starania o licencję doradcy inwestycyjnego, potem przyszła kolej na CFA. Dziś na rynku mamy bardzo dużo licencji i młodzi ludzie, którzy pasjonują się rynkiem kapitałowym, mają duży wybór, od czego tak naprawdę chcą zacząć.

A pan co by polecił?

To zależy, co chcemy robić. Licencja maklera jest skierowana przede wszystkim do osób, które chcą usiąść na tzw. desku i wykonywać transakcje. Jeśli natomiast ktoś myśli bardziej o pracy analityka czy też zarządzającego, lepiej od razu zastanowić się nad zrobieniem licencji doradcy inwestycyjnego, a ci z bardziej zasobnym portfelem mogą pomyśleć o CFA.

Jak wygląda normalny dzień analityka giełdowego?

Jak już powiedziałem, zaczynamy około 7.00–7.30. Na początek robimy przegląd prasy i komunikatów ze spółek. Na podstawie tego przygotowujemy komentarz poranny, tzw. daily, który rozsyłamy inwestorom zarówno polskim, jak i zagranicznym. Maksymalnie do godz. 9.00 taki raport z biura maklerskiego powinien wyjść. Później jest chwila przerwy na śniadanie, po której zaczyna się już normalny dzień pracy. Z jednej strony sprowadza się on do przeglądania dokumentów, używania Excela i liczenia tysiąca różnych rzeczy. Są jednak też dużo bardziej przyjemne rzeczy, czyli kwartalne wyniki finansowe spółek, spotkania z zarządami czy też zarządzającymi. W biurach otwartych na inwestorów zagranicznych jeździ się także na tzw. road show. Standardem są podróże do Londynu i Frankfurtu, trafiają się także wyloty do Stanów Zjednoczonych. Pomimo więc tego, że jest to praca biurowa i może wydawać się bardzo nudna, to są elementy, które są naprawdę pasjonujące.

Konkurencja na rynku analityków jest dość spora. Czy jest wśród nich osoba, którą szczególnie pan podziwia i ceni?

Nasz rynek jest relatywnie mały. Wszyscy się na nim znają. Jego specyfiką jest to, że wszyscy sobie mówimy na „ty", zarówno analitycy, jak i zarządzający. Często jest więc tak, że bezpośredniej konkurencji się nie czuje, jesteśmy znajomymi i kolegami, chociaż oczywiście każdy walczy o klienta.

Osobiście nie mam guru rynkowego. Są natomiast zarządzający, którzy jeszcze na studiach byli, ale także teraz są dla mnie pewnego rodzaju wzorem.

Jest pan uznawany za wybitnego specjalistę od sektora finansowego. Czy na tej branży chce się pan przede wszystkim skupić?

Oczywiście, że nie. Obecnie „pokrywam" także sektory chemiczny oraz paliwowy. Cały czas staram się więc rozszerzać swoje zainteresowania analityczne. Jeśli natomiast chodzi o dalsze plany zawodowe, to na razie chciałbym je zachować dla siebie. Na tę chwilę chcę zostać jeszcze po stronie sellside, ale nie wykluczam, że kiedyś być może trafię do TFI.

Porozmawiamy jeszcze chwilę o pana spółkach. Kruk jest blisko historycznych maksimów. Pytanie, co dalej.

Kruk skutecznie broni się przed słabymi nastrojami, które panują na GPW. Spółka jest bardzo lubiana przez zarządzających zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Dynamicznie się rozwija, do tej pory nie miała większych problemów, systematycznie poprawia wyniki finansowe. Cały czas staram się jednak patrzeć na Kruka dość krytycznie. Być może inwestorzy są zbyt optymistyczni. Widzę bowiem pewne zagrożenia chociażby w liczbie i rentowności kupowanych portfeli. Kruk jednak ma ambicje dalej rosnąć, wchodzi na nowe rynki i jeśli moje krytyczne spojrzenie na spółkę będzie błędne, tym lepiej dla niej. PRT

Parkiet TV
Jest popyt na obligacje deweloperów
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet TV
Co czeka polską gospodarkę w 2025 r.? Czy stoi przed nią więcej szans czy wyzwań?
Parkiet TV
WIG ma duże szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt. w 2025 r
Parkiet TV
Huśtawka nastrojów na rynku kredytów mieszkaniowych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet TV
Czas na akcje czy obligacje? Jakie są szanse na powrót hossy na GPW?
Parkiet TV
Ceny mieszkań nowych i z drugiej ręki, stawki najmu