- Wszystko zaczęło się na drugim roku studiów, kiedy to na zajęciach z finansów i bankowości omawiane były tematy dotyczące GPW, jej mechanizmów i całego rynku kapitałowego. Nie ukrywam, że od początku temat ten bardzo mnie zainteresował nie tylko od tej strony teoretycznej ale również praktycznej. To był bodziec do tego aby otworzyć swój pierwszy rachunek maklerski na którym handlowałem akcjami. Forex był zaś kolejnym krokiem –zdradził Kostecki. Jak mówił nie rzucił się od razu na głęboką wodę. - Na początku poświęciłem pieniądze, który wcześniej zarobiłem na giełdzie. Rynek forex był dla mnie nowością. Była to zupełnie inna dynamika, inne zasady czy też czynniki wpływające na wyceny instrumentów niż te na GPW. Rynku forex uczyłem się przede wszystkim z książek czy też z rozmów z innymi osobami, które już miały z nim do czynienia. Zaczynałem od stosunkowo niewielkich kwoty w granicach 2 - 3 tys. zł. Był więc to niewielkie transakcje na których również uczyłem się jak rynek funkcjonuje. Oczywiście szukałem cały czas świętego Graala, czyli systemu transakcyjnego, który miał mi zapewnić krociowe zyski – dodał.

Przyznał jednocześnie, że znalazł system, który przed długi czas się sprawdzał. W 2007 r. przeżył jednak jeden z najgorszych dni na rynku. - Miałem system, który dobrze się sprawdzał. Efektem tego było kilka miesięcy zysków. Przyszedł jednak dzień w 2007 r. czyli w czasach kryzysu finansowego, który był dla mnie czarnym dniem z bardzo dużą zmiennością na rynku. Wtedy właściwie w jeden dzień straciłem wszystko co wcześniej zarobiłem. Nie obwiniałem za to rynku, tylko samego siebie – mówił. Nie zniechęciło go to jednak do foreksu. - Zacząłem się zastanawiać, dlaczego coś co funkcjonowało przez jakiś czas przestało działać. Wtedy doszedłem do wniosku, że nie chodzi o nasz system tylko to jak z niego korzystam. Zacząłem też sobie zadawać pytania czy na pewno nadaje się do tego co robię. Zrobiłem sobie odpoczynek od foreksu, ale się nie poddałem. W efekcie zacząłem bardziej pracę nad sobą niż nad rynkiem. Dziś już nie mam pokusy aby przesuwać stop loss – przyznał Kostecki.

W co dziś inwestuje? - Przez długi okres czasu koncentrowałem się na parze EURUSD. Teraz waluty traktuję jako akcje, kraje jak przedsiębiorstwa, a różnice w oprocentowaniu walut jak dywidendę. Jest to więc podejście bardziej makroekonomiczne, fundamentalne, a nie typowy daytrading. Jeśli chodzi o instrumenty to spodziewałbym się dalszej wyprzedaży funta. Wydaje mi się, że tracić także może dolar nowozelandzki i australijski, ze względu na perspektywę cięcia stóp procentowych – prognozuje dyrektor działu analiz w HFT Brokers.