W I półroczu mieliśmy zarówno spektakularne spadki, jak i spektakularne zwyżki. Za nami więc chyba jeden z najciekawszych okresów rynkowych?
Całe półrocze było interesujące. Jeśli jeszcze podzielimy je na kwartały, to otrzymamy już zupełnie niesamowitą sytuację. Najpierw były bowiem gigantyczne spadki, a później imponujące odbicie, któremu, co ciekawe, towarzyszyły dawno niewidziane załamania gospodarcze. W II kwartale spadek gospodarczy w niektórych częściach świata może sięgnąć nawet kilkudziesięciu procent, licząc kwartał do kwartału. Zanim zresztą temat pandemii stał się tematem przewodnim, mieliśmy mocną przecenę ropy naftowej. Od 14 lat związany jestem z instrumentami pochodnymi i tak ciekawego półrocza w swojej zawodowej karierze nie widziałem.
Mamy za sobą bardzo ciekawy okres, ale czy inwestorzy wyjdą z niego bardziej poobijani, czy może wręcz przeciwnie? Wszyscy wiemy, że w marcu na rynku zaczęło pojawiać się dużo nowych osób, które próbowały kupować na dołku, i wydaje się, że im się to udało.
Zgadza się, ale tutaj też pierwsze półrocze podzieliłbym na kwartały. II kwartał faktycznie był najlepszy od lat. W przypadku indeksu S&P 500 nie było tak dobrego kwartału od 1998 r. Z drugiej strony jednak pierwszy kwartał był najgorszy od czwartego kwartału 2008 r. Patrząc na całe półrocze, indeks S&P 500 jest około 5 proc. na minusie, z kolei Nasdaq jest już 10 proc. na plusie. Obserwując postawę inwestorów nastawionych bardziej spekulacyjnie, mogę powiedzieć, że tak spektakularnych zysków, jak i porażek na rachunkach klientów dawno nie widziałem. Były też sytuacje, gdzie po serii spektakularnych zysków nagle topniały one w ciągu kilku dni. Nie da się natomiast ukryć, że sytuacja, z którą mieliśmy do czynienia praktycznie przez całe I półrocze, była wodą na młyn dla instrumentów pochodnych, kontraktów na różnice kursowe, bo one potrzebują zmienności, a ta była gigantyczna. Wielu inwestorów czekało na to latami.