Specyfiką rynku rowerów i akcesoriów rowerowych jest wyraźna sezonowość, która m.in. komplikuje logistykę. Będą państwo próbowali jakoś temu zaradzić, np. rozwijając sprzedaż uniwersalnej odzieży sportowej?
Wystarczy odzież rowerowa. Zimy w Polsce są coraz cieplejsze, sezon rowerowy mocno się wydłużył. Mamy w ofercie odzież rowerową na zimę, która nadaje się również do uprawiania innych sportów, a także trenażery i urządzenia elektroniczne, jak nawigacje i pulsometry. To wszystko sprzedaje się też zimą. Sezonowość w naszym biznesie odgrywa coraz mniejszą rolę.
Rynek sklepów rowerowych jest bardzo rozdrobniony, udział centrumrowerowe.pl wynosi tylko 1 proc. Jakie macie plany na zwiększenie tego udziału? Rozwój organiczny czy może przejęcia?
Na początek rozwój organiczny, przejęć nie planujemy. Skupiamy się na rynku internetowym, a w tym przypadku przejęcia nie mają sensu. Doświadczenia z Oponeo, gdzie jestem wspólnikiem, pokazują, że można być liderem rynku bez przejęć. Na sprzedaży stacjonarnej się nie znamy, nie chcemy iść w tym kierunku. Będziemy jednak starali się współpracować ze stacjonarnymi sklepami, którym łatwiej sprzedać niektóre typy produktów. Przejęcia rozważymy natomiast w innych krajach, w Czechach albo w Niemczech. Ale to są dalekie plany. Na razie koncentrujemy się na zbudowaniu szerszej oferty, wierzymy, że to pozwoli nam rosnąć przez kolejne dwa, trzy lata.
Czy macie w planach być wyłącznym dystrybutorem jakichś marek w Polsce?
Takie umowy na wyłączność mają wiele atutów, pozwalają dyktować ceny, zyskiwać na popularności marek. Ale rozwijanie takiego modelu w dzisiejszych okolicznościach, bez możliwości spotykania się z dostawcami, jest trudne. Na razie nie mamy żadnej marki na wyłączność. Rozwijamy natomiast markę własną Eyen. Wprowadziliśmy na rynek około 150 produktów z klasy wyższej. Ale ponieważ produkujemy je w Chinach i nie mamy pośredników, jesteśmy w stanie pozycjonować je w klasie średniej. To się udaje, w tym roku produkty Eyen zapewniają nam 3 proc. przychodów. Dążymy do tego, żeby ten udział rósł do około 20 proc. w perspektywie pięciu lat. To jest istotne, bo na produktach własnej marki mamy nawet trzykrotnie wyższą marżę niż na markach obcych.