Rynki akcji wkraczają w dużo korzystniejszy sezonowo okres roku

Dołek WIG z początku października perfekcyjnie wpisuje się w historyczny wzorzec sezonowy. Na Wall Street poszukiwanie lokalnego jesiennego dołka bardziej przeciąga się w czasie, ale nie wszystko jeszcze stracone – wynika z naszych wyliczeń.

Publikacja: 28.10.2023 13:41

Rynki akcji wkraczają w dużo korzystniejszy sezonowo okres roku

Rynki akcji wkraczają w dużo korzystniejszy sezonowo okres roku

Foto: Bloomberg

Temat sezonowości giełdowej poruszaliśmy w tym roku już kilka razy i – w tym ważnym punkcie roku – warto do niego znów powrócić. Choćby dlatego, że wskazówki sezonowe okazywały się w tym roku na ogół niezwykle trafne. Najbardziej rzuca się to w oczy na wykresie naszego rodzimego WIG. Udany początek stycznia, mocna korekta spadkowa w marcu (kulminacja obaw o kondycję amerykańskich banków regionalnych), świetny kwiecień, osunięcie w końcówce maja, doskonały lipiec, słaby sierpień i wrzesień – wszystko to perfekcyjnie wpisało się w statystyczny wzorzec sezonowy. Zbliżone wnioski można też wysnuć w odniesieniu do amerykańskiego S&P 500 (przy czym jego uśredniona historyczna ścieżka jest mniej „poszarpana” niż naszego WIG, co sprawia, że aspekt sezonowy jest tu nieco mniej widoczny).

Co z jesiennym dołkiem?

W ramach tego wzorca kończący się październik można określić jako miesiąc pod znakiem poszukiwania lokalnego dołka. Precyzyjne umiejscowienie tego dna letnio-jesiennej korekty spadkowej sprawia nieco kłopotu. W przypadku WIG uśredniona ścieżka historyczna za ostatnie ćwierć wieku dołek osiągnęła już na początku października. I na razie można uznać, że również ta wskazówka okazała się niezwykle trafna, bo właśnie w okolicach tego terminu rodzimy indeks również w tym roku ustanowił dno, po czym zabrał się za entuzjastyczne dyskontowanie oczekiwanego przełomu w wyborach parlamentarnych.

Nieco inaczej sprawa wygląda, jeśli chodzi o Wall Street. S&P 500 na razie nieco ociąga się z „udeptaniem” definitywnego jesiennego dołka. Podobnie jak na GPW, mogło się wydawać początkowo, że dno zostało ustanowione już na początku października, ale obawy związane m.in. z atakiem rentowności amerykańskich obligacji dziesięcioletnich na próg 5 proc. udaremniły pierwszą próbę odbicia.

Czy to oznacza, że wszystko już stracone, jeśli chodzi o perspektywę sezonowej poprawy koniunktury na Wall Street? Na tym etapie bylibyśmy ostrożni co do wysuwania tak daleko idącej tezy. Zauważmy, że uśredniona ścieżka S&P 500 za 40 lat modelowy dołek osiąga dopiero w końcówce października (dosłownie – 27). Ten dołek to jednocześnie czteromiesięczne minimum indeksu, co ciekawie koresponduje z obecną sytuacją – w chwili pisania tego artykułu amerykański benchmark jest w okolicy niespełna pięciomiesięcznego minimum. Wydaje się zatem, że szanse na ustanowienie sezonowego dna nie zostały jeszcze pogrzebane.

Czytaj więcej

Sektor ropy i gazu na celowniku kupujących

Przed nami statystycznie udany okres

Warto podkreślić, że po ustanowieniu jesiennego dołka w końcówce października, potem S&P 500 modelowo rozpoczyna gwałtowną zwyżkę, rozciągającą się na pierwszą część listopada. Potem po zadyszce w połowie listopada (która w przypadku statystycznej ścieżki WIG przybiera postać nawet dość okazałej, choć krótkotrwałej korekty spadkowej), rozpoczyna się kolejny etap sezonowej hossy. Ogólnie rzecz biorąc, cała listopadowo-grudniowa fala wzrostowa wynosi zarówno S&P 500, jak i WIG, na nowe szczyty trendu zwyżkowego.

Oczywiście warto podkreślić, że jest to scenariusz bazujący na historycznej średniej, a od każdej średniej zdarzają się odchylenia, zarówno in plus, jak i in minus. Nie ma żadnej gwarancji, że każdy listopad czy też każdy dwumiesięczny okres XI–XII, będą udane. Chodzi tu raczej o prawdopodobieństwo niż pewność. A pod względem szans na zwyżkę ostatnie dwa miesiące roku wypadają korzystnie – na przestrzeni 40 lat S&P 500 urósł w 70 proc. przypadków. Na trzecim wykresie pokazujemy, że w odróżnieniu szczególnie od sierpnia i września, w końcówce roku zwykle opłacało się mieć akcje. Linie obrazujące skumulowane dokonania amerykańskiego indeksu w listopadzie i grudniu na przestrzeni lat systematycznie wspinają się na wyższe pułapy, mimo że po drodze zdarzają się od czasu do czasu jakieś wyjątki od normy.

Czytaj więcej

Tydzień na rynkach: Te okropne obligacje

Warto podkreślić, że rozważania sezonowe sprawdziły się również przed rokiem, kiedy to punkt kulminacyjny strachu na rynkach akcji został osiągnięty na przestrzeni września–października i stamtąd rozpoczęła się dynamiczna poprawa.

Reasumując, giełdowa sezonowość to oczywiście nie wszystko – obok niej w grę wchodzą nieprzewidywalne wydarzenia, mogące wpływać na koniunkturę. Ale wiele razy, również w tym roku, przekonaliśmy się, że jest to ważny element całej rynkowej układanki.

Dwa kluczowe warunki sezonowej poprawy na giełdach w tym roku

- Koniec wzrostu rentowności amerykańskich obligacji – jest na to szansa dzięki malejącemu prawdopodobieństwu kolejnych podwyżek stóp procentowych (najbliższe posiedzenie Fedu już 1 listopada – podwyżki raczej nie będzie, ważne będzie ewentualne złagodzenie jastrzębiej retoryki);
- Dalsze odsunięcie w czasie widma recesji w USA – historyczną regułą jest to, że S&P 500 dno bessy ustanawia w trakcie trwania recesji, więc trzymajmy kciuki, by okres spadku aktywności gospodarczej i wzrostu bezrobocia nie rozpoczął się szybko.

Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?
Parkiet PLUS
Usługa zarządzania aktywami klientów to nie kiosk z pietruszką
Parkiet PLUS
„Sell in May and go away” – ile w tym prawdy?
Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale