Na przedstawicieli Międzynarodowego?Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej mówi się w Grecji „Faceci w czerni". To tzw. trojka: chłodny w obyciu Duńczyk Poul Thomsen (MFW) i dwóch technokratycznych spokojnych Niemców, Matthias Mors (KE) i Klaus Masuch (EBC). I nie zmienia tego faktu to, że wcale czarnych garniturów nie noszą.
To oni właśnie byli negatywnymi bohaterami strajku generalnego w Grecji z ostatniego czwartku, a ich twarze, razem z fotografiami kanclerz Niemiec Angeli Merkel najczęściej widać było na transparentach podczas demonstracji w Atenach.
Poziomem nienawiści przebija ich właśnie niemiecka kanclerz, której w Grecji chętnie domalowuje się hitlerowski wąsik. Niezbyt popularna jest również dyrektor generalna MFW, Christine Lagarde, która nie ukrywa, że więcej współczucia ma dla afrykańskich dzieci niż dla Greków.
Ostatnio jednak szefowa funduszu, wobec nieudanych prób wprowadzenia reform przez rząd w Atenach, przyznaje, że temu krajowi być może potrzeba będzie więcej czasu. Na razie jednak jej człowiek w Atenach, Poul Thomsen, dalej reprezentuje twardą linię, chociaż przyznaje, że efekty tej polityki nie zawsze są korzystne dla greckiej gospodarki.
Ucieczka przez fitness club
Trojka nie rusza się w Grecji bez szczelnej obstawy. Zdarza się, że Thomsen, Mors i Masuch, aby uniknąć konfrontacji z rozwścieczonym tłumem protestującym przeciwko już wprowadzonym w życie i dopiero planowanym cięciom, wyprowadzani są z hotelu bądź rządowych budynków bocznymi drzwiami, czasami przez kuchnię bądź sale do fitnessu. Zawsze są spakowani, tak na wszelki wypadek. Żeby w każdej chwili móc bez zbędnej zwłoki dotrzeć na lotnisko.