MORAŁ: Wielu menedżerów też nic nie robi, tylko czeka na cud.
PIT
Przyszedł wódz do szamana: – Medicine man, problem. Big Chief no poo.
Dał szaman wodzowi środki na przeczyszczenie, aliści nazajutrz pacjent przybył ponownie, bardzo zatroskany: – Medicine man, big problem. Big Chief no poo.
Szaman zaaplikował silniejsze środki. Minął kolejny dzień i oto znowu pojawił się wódz, niekryjący już zdenerwowania: – Medicine man, big, big problem! Big Chief no poo!
Przygotował szaman wodzowi mieszankę doprawdy piorunującą. Nazajutrz przyszła zmartwiona żona wodza: – Medicine man, problem. Big, big poo, no Chief!
MORAŁ: Sadzisz, że to niemożliwe? To rozlicz do końca kwietnia swój PIT. Dopłać, ile należy – a zobaczymy, co z ciebie zostanie.
KARIERA
Po szychcie górnicy dołowi wyjeżdżają na powierzchnię. Sztygar przelicza gromadkę i stwierdza, że „jedyn sie stracił".
– Ni mo Erwina – wyjaśniają koledzy. – Wlecioł do rzompi*.
Podchodzi sztygar do szybu i ryczy wielkich głosem:
– Erwin! Jezdeś tam kajś?
Z głębi szybu dobiega odległy głos: – Jezdem...
– A rence, chopie, mosz? – dopytuje sztygar.
– Mom...
– A nogi obie zwei mosz?
Głos Erwina milknie już w dali: – Mom...
– To czemu, pieronie, nie wyleziesz na wierch?
– A bo jo jeszcze leca...!
MORAŁ: Droga w górę to długotrwała, mozolna wspinaczka. W dół spada się nagle, szybko, często bardzo głęboko.
* Rzompia, popr. rząpia – najniższa część szybu, zbiornik wód ściekających z kopalni.
MISJA
Przeglądając nieprzebrane zasoby swojej szafy, Iwona znalazła szlafrok, w którym weszła do sypialni w noc poślubną. Ileż to już lat...? Rozebrała się, niedbale narzuciła na siebie pamiątkową szatę i udała się do męża.
– Kochany, czy ty wiesz, co to jest? – zapytała, ujmując połę szlafroka i dokonując przy tym śmiałego ujawnienia istotnej partii jego zawartości.
Marek niechętnie podniósł wzrok znad gazety.
– Szlafrok – odburknął.
– Kochany, ale co ci ten szlafroczek przypomina?
– Miałaś go wtedy na sobie. Przez chwilę. Bardzo krótko.
– A pamiętasz, co wtedy mówiłeś?
– Kto by pamiętał? – próbował zbyć żonę Marek, cały czas z nosem w gazecie. Lecz zreflektował się i po chwili dodał: – Trochę wypiłem. Napalony byłem. I nie mogłem się doczekać. A gadałem chyba coś takiego, że będę cię pieścił, aż ogłupiejesz z rozkoszy, aż ci się mózg poskręca i przenicuje na lewą stronę.
– Dokładnie! Dokładnie tak mówiłeś, kochany. A co mi powiesz teraz?
Marek na krótką chwilę uniósł oczy znad kolumny sportowej. Zdążył zobaczyć, jak szlafrok zsuwa się po ciele żony i spływa na podłogę.
– Misja zakończona powodzeniem! – zameldował pewnym głosem. I wrócił do lektury.
MORAŁ: Także menedżer, gdy pragnie wyplątać się z sytuacji, która go już przerasta, obwieszcza wszem wobec, że spełnił swoją misję.
SPUŚCIZNA
Nadieżda Krupska usiłuje wejść na Kreml, ale rośli wartownicy nie wpuszczają.
– Krupska jestem. Nadieżda Krupska!
– Nie wolno, babciu. Wstępu nie ma. Tu jest siedziba najwyższych władz państwa.
– Ależ to mój mąż był założycielem tego państwa i stał na jego czele!
– Nie szkodzi. Nikogo nie puszczamy. Taki prikaz.
Rozżalona Krupska odchodzi. Po paru krokach odwraca się i pyta, tłumiąc łkanie: – A czy wy, chłopcy, pamiętacie chociaż mojego męża?
– Jasne, babciu. Kto by nie pamiętał starego Krupskiego! – rzuca na pocieszenie jeden z wartowników.
MORAŁ: Póki jesteś ważny, biją ci czołem, a ty kreujesz wartość firmy, budujesz swój wizerunek, zacieśniasz kontakty. Lecz kiedy opuścisz stanowisko, tyle po tobie pozostanie co po starym Krupskim.