W miejsce cesarza powołano triumwirat. Sportową przyszłość Formuły 1 będzie kształtował Ross Brawn, techniczny i strategiczny architekt mistrzowskich tytułów Michaela Schumachera w Benettonie i Ferrari, zdobywca podwójnej korony z własną ekipą Brawn GP w sezonie 2009. Za kwestie komercyjne odpowiada Sean Bratches, menedżer z wieloletnim doświadczeniem w sieci ESPN, gdzie wspiął się na stanowisko wiceprezesa ds. sprzedaży i marketingu. Z kolei całością pokieruje oddelegowany przez Liberty Media do roli prezesa F1 Chase Carey, długoletni współpracownik Ruperta Murdocha. Pierwsze nieśmiałe efekty nowego porządku już mamy, ale kompleksowe przebudowanie struktury sportu jest wielkim wyzwaniem – które zresztą Liberty Media zamierza podjąć w trosce o przyszłość wycenianego na 8 miliardów dolarów biznesu, przynoszącego 1,8 miliarda dolarów przychodów rocznie.
Sportowe widowisko
Oczekiwania ze strony świata Formuły 1 są jasne: sportowo wszyscy liczą na stworzenie widowiska na ekscytującym poziomie, natomiast komercyjnie nowi właściciele oraz główni aktorzy, czyli zespoły, chcą osiągnąć jak największe zyski. Po drodze trzeba zacząć od naprawienia kilku rzeczy, które za dyktatury Ecclestone'a przeszkodziły w rozwoju wyścigowych mistrzostw świata. Bezwzględny i kontrowersyjny Anglik co prawda zadbał przez poprzednie cztery dekady, by wyścigi Grand Prix stały się jednym z najpopularniejszych i najbogatszych sportów świata, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w imię ochrony własnych interesów przespał parę kluczowych kwestii.
Dla kibiców, ale też i dla zespołów czy sponsorów, najważniejsza była niechęć 86-latka do mediów elektronicznych. Trudno je kontrolować, a przede wszystkim nie da się zbić na nich takiego majątku, jak na sprzedaży praw do tradycyjnych transmisji telewizyjnych. Świat idzie do przodu, kolejne pokolenia fanów nie wyobrażają sobie życia bez smartfona czy tabletu – tymczasem Ecclestone zadeklarował, że nie interesują go nastolatki i młodzież, których nie stać na luksusowe towary czy usługi firm sponsorujących F1. Nie liczył się z faktem, że trzeba przyciągnąć do sportu kolejne generacje, bo w przeciwnym razie za kilkanaście lat nikt nie wypełni luki po jego ulubionej grupie docelowej, czyli po zamożnych emerytach.
Podział wpływów
Z kolei na płaszczyźnie rywalizacji Ecclestone najbardziej zaszkodził mniejszym zespołom, ograniczając ich przychody z podziału zysków ze sprzedaży praw do F1 i eliminując je z procesów decyzyjnych przy kształtowaniu regulaminów. Perfekcyjnie realizował maksymę „dziel i rządź", starając się utrzymać w ryzach głównych aktorów widowiska. Największym ekipom przyznał sowite premie „za sukcesy" – w przypadku Ferrari też za samą obecność w sporcie, a wartość tej premii, czyli około 100 milionów dolarów na sezon, przekracza całoroczne budżety maluczkich. Innymi słowy, nawet gdyby czerwone samochody przez całe tegoroczne mistrzostwa ani razu nie dotarły do mety, to i tak Scuderia dostanie więcej pieniędzy niż mały zespół, nawet gdyby wygrywał wyścigi i dojeżdżał na podium.
Do tego opracowany przez Ecclestone'a sposób wprowadzania zmian w przepisach też faworyzuje wielkich graczy. Nowe pomysły są formułowane przez Grupę Strategiczną, w skład której wchodzą przedstawiciele pięciu największych zespołów plus najwyżej sklasyfikowana ekipa z pozostałej części stawki, a także przedstawiciele Światowej Federacji Samochodowej (FIA) oraz posiadacza praw komercyjnych – czyli do niedawna Ecclestone'a. Zespoły mają zatem łącznie sześć głosów, tyle samo ma FIA i posiadacz praw komercyjnych. Założenie było takie, że przy takiej strukturze władzy Ecclestone zawsze będzie w stanie dogadać się z jedną bądź drugą stroną, by przeforsować swoje pomysły. Czas pokazał, że nie zawsze zdawało to egzamin – podobnie jak obłaskawianie wielkich ekip sowitymi premiami. Tak czy inaczej, Ecclestone'a już nie ma, a problem niesprawiedliwego podziału wpływów finansowych i politycznych pozostał. Daremnie próbujące wyrwać się z błędnego koła małe ekipy, Force India i Sauber, złożyły nawet skargę do Komisji Europejskiej, zgłaszając fakt nieuczciwej konkurencji w F1.