24-letnia Niemka już przeszła do historii. Jest pierwszą biatlonistką, która podczas jednych igrzysk wygrała sprint i bieg pościgowy. Dorzuciła do tego brąz w rywalizacji indywidualnej na 15 km.
Nic dziwnego, że sztab reprezentacji pilnuje, by niczego jej nie brakowało i czuwa nad jej spokojem, ograniczając kontakty z mediami do minimum. Pozasportowych obowiązków i tak ma więcej niż na mistrzostwach świata. – Wywiady, dekoracje, wizyty w tzw. Niemieckim Domu. Staram się skupić wyłącznie na najważniejszych rzeczach – tłumaczy Dahlmeier.
Herbata z węglowodanami
Radzić sobie musi tylko z przenikliwym mrozem i wiatrem, potrafiącym wypaczyć wyniki. Ale i na to znalazła sposób. – Pijemy grzane wino, to dobre na kostki... Oczywiście żartuję. Wymyśliliśmy herbatę wzbogaconą węglowodanami – opowiadała dziennikarzom.
Alkohol nie wchodzi w grę, choć nie ukrywa, że po zdobyciu pierwszego złota w sprincie świętowała do rana z Andreasem Wellingerem, który tego samego dnia został mistrzem olimpijskim na normalnej skoczni. – Nie boję się o swoją regenerację. Wielokrotnie już udowodniłam, że jestem w stanie dojść do siebie w ciągu jednego, dwóch dni – podkreśla pani Laura.
Trudno zresztą powiedzieć, że zarwała noc, bo niemieckie biatlonistki, podobnie jak wielu innych sportowców z Europy, dostały polecenie, by nie przestawiać się na czas koreański. Zawody odbywają się wieczorem, Dahlmeier i jej koleżanki kładą się więc do łóżek o drugiej, trzeciej w nocy i mogą sobie pozwolić na wstawanie o dziesiątej, jedenastej. W ich pokojach zainstalowano nawet żarówki imitujące światło dzienne.