W 2018 r. inwestorzy z GPW po raz pierwszy mogli się zapoznać na szeroką skalę z raportami niefinansowymi – publikowanymi w formie sprawozdania lub oświadczenia dotyczącego informacji niefinansowych. Wcześniej – w znacznie luźniejszej formie – tego typu dokumenty przygotowywały głównie największe spółki, takie jak Orlen czy PGE, i były one nazywane także raportami zintegrowanymi lub społecznymi.
Niedługo poznamy raporty z drugiej edycji, czyli za 2018 rok. Dlatego zapytaliśmy analityków i zarządzających m.in. o to, czy nowe raporty są dla nich przydatne w pracy.
Na razie są mało popularne
Co ciekawe, wiele osób wykonujących pracę związaną z analizą spółek odpowiedziało na nasze zapytanie, że nie korzysta (lub jedynie sporadycznie) z tego typu opracowań i dlatego woli się nie wypowiadać na ten temat. Powody są różne, lecz najczęściej jest to bazowanie ekspertów głównie na analizie finansowej i preferencja bezpośrednich kontaktów z przedstawicielami spółek.
Sobiesław Kozłowski, szef departamentu doradztwa inwestycyjnego w Noble Securities, choć uważa, że idea raportów niefinansowych jest jak najbardziej słuszna, to sam ma kilka zastrzeżeń do ostatnich materiałów przygotowanych przez spółki. – Niestety zazwyczaj raport niefinansowy jest traktowany jako kolejny narzucony obowiązek, który można i należy wykorzystać jako platformę marketingową. W wąskim rozumieniu tego typu praktyki mogą być zrozumiałe, jednak w szerszym znaczeniu wydaje się, że intencja była inna. Dość surowa ocena może wynikać z relatywnej świeżości regulacji czy inercji organizacji w kontekście wprowadzania nowych mierników niefinansowych – mówi.
Z kolei Adam Łukojć, dyrektor departamentu zarządzania portfelami akcyjnymi w TFI Allianz, uważa, że język i zawartość tych raportów często sugerują, że adresatem miał być urząd, a nie akcjonariusze. – Sformułowania takie jak: „spółka w sposób ciągły monitoruje zmiany zachodzące w otoczeniu prawnym" albo „spółka analizuje poziom efektywności stosowanych technologii", nie mają żadnej wartości dla inwestorów. To sprawia, że niektóre raporty stają się CSR-owymi broszurami pisanymi urzędniczym językiem – zauważa.