Coraz więcej argumentów przemawia za tym, że branża motoryzacyjna w Polsce w tym roku nie będzie miała lekko. Wielu jej giełdowych przedstawicieli jest w dużym stopniu nastawionych na eksport, w związku z czym ich kondycja jest powiązana z koniunkturą na zagranicznych rynkach. Obok takich wyzwań, jak spadek popytu na nowe samochody czy bardziej restrykcyjne normy emisji spalin, doszedł kolejny. Epidemia koronawirusa spowodowała zastoje w fabrykach w Chinach, przez co wstrzymano lub ograniczono produkcję w niektórych zakładach w Europie. – Epidemia koronawirusa będzie miała negatywne skutki dla europejskich firm motoryzacyjnych poprzez zakłócenia w łańcuchu dostaw oraz zmniejszony popyt ze strony chińskiego rynku. W ostatnich tygodniach ze względu na brak dostaw części z Chin zamknięto fabrykę FCA w Serbii. Choć udział Chin w imporcie produkcji motoryzacyjnej Unii Europejskiej w 2018 r. wynosił niespełna 2 proc., ale biorąc pod uwagę, że produkcja aut odbywa się w systemie just-in-time, brak pojedynczych komponentów przerywa cały proces – wskazuje Martyna Dziubak, dyrektor ds. sektora logistyki i automotive w Santander Bank Polska. Braki w zakresie dostarczanego asortymentu z Chin mogą zmusić kolejne koncerny do czasowego wstrzymania produkcji, co będzie miało negatywny wpływ na zamówienia również od krajowych dostawców.
Czytaj także: Epidemia koronawirusa: Skutki ekonomiczne odczuje wiele branż
Gwałtowny spadek popytu
Zdaniem ekspertów większym problemem dla europejskich producentów może być spadek zamówień z Chin ze względu na ograniczony popyt. Chiny są największym rynkiem motoryzacyjnym i mają znaczący udział w europejskim eksporcie. W 2019 r. byliśmy świadkami silnego obniżenia popytu na nowe auta na tym rynku. Biorąc pod uwagę negatywne informacje napływające z Państwa Środka, w 2020 r. trend spadkowy może się pogłębić. Według danych Chińskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów Osobowych w styczniu sprzedaż samochodów osobowych w Chinach zmniejszyła się o ponad 20 proc. w porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku. Przy okazji przedstawiono prognozę sprzedaży na luty, która zakładała pogłębienie spadku do 30 proc. z powodu zagrożenia koronawirusem (ograniczone możliwości podróżowania oraz niewznowienie pracy dealerów samochodowych po Nowym Roku). Dziś już wiadomo, że szacunki te okazały się zbyt optymistyczne. W ciągu dwóch pierwszych tygodni lutego sprzedaż tąpnęła o ponad 90 proc. Jak podano, salony dealerów samochodowych świeciły pustkami, ponieważ większość obywateli pozostała w domach. W drugiej połowie miesiąca sytuacja nieco się poprawiła, gdyż większość dealerów powoli wraca do normalnego funkcjonowania. Mimo to prognozy zakładały, że luty zakończy się około 70-proc. spadkiem. – W przypadku produkcji motoryzacyjnej udział eksportu Unii Europejskiej do Chin jest wyższy niż importu, w szczególności w przypadku Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Jednocześnie oba te kraje są jednymi z głównych odbiorców komponentów z Polski. Stąd, choć ponad 90 proc. eksportu krajowej produkcji motoryzacyjnej jest kierowane do Unii Europejskiej, to polscy producenci pośrednio odczują skutki spadku zamówień z Chin w europejskim przemyśle. Będą one nasilone w I połowie roku, co może przełożyć się na gorsze wyniki eksportu, przez co osiągnięcie kolejnego rekordowego wyniku produkcji w 2020 r. będzie bardzo trudne – ocenia Dziubak. Oczekuje jednak, że w przypadku wygasania epidemii w Chinach w II połowie roku powinno nastąpić odbicie popytu i produkcji w globalnym przemyśle motoryzacyjnym.
Notowania producentów pod presją
Według analityków Biura Maklerskiego mBanku oczekiwane spadki produkcji samochodów osobowych, ich sprzedaży oraz zamówień u dostawców na autoczęści są kolejnym negatywnym aspektem wpływającym na spółki sektora automotive obok zaostrzania norm CO2 i potencjalnych kar dla producentów samochodów. – Negatywną reakcję na kursach od początku roku można zaobserwować praktycznie u wszystkich producentów samochodów. Obawy przed skutkami koronawirusa są dodatkiem do już i tak negatywnego sentymentu osłabionego przez potencjalne kary za niespełnienie zaostrzonych norm emisji CO2 czy też doniesienia z poszczególnych przedsiębiorstw (np. problemy Renault). Wyjątkiem są tylko akcje Tesli, której kurs wciąż jest powyżej poziomów z końca 2019 r. – zauważa Jakub Szkopek, analityk BM mBanku.