Ameryka budzi się w obliczu zagrożenia

USA › Początkowe reakcje na pojawienie się zachorowań na koronawirusa były słabe. Teraz jednak uruchamiana jest wielka machina stymulacji.

Aktualizacja: 21.03.2020 14:37 Publikacja: 21.03.2020 10:52

Prezydent Donald Trump wyznaczył wiceprezydenta Mike'a Pence'a do koordynowania walki z koronowiruse

Prezydent Donald Trump wyznaczył wiceprezydenta Mike'a Pence'a do koordynowania walki z koronowirusem.

Foto: AFP, Brendan Smialowski Brendan Smialowski

Ten kryzys może mocno uderzyć w USA nie tylko pod względem gospodarczym. Silnie też wstrząśnie kampanią wyborczą. Prezydent Donald Trump był mocno krytykowany za zbyt późną reakcję na pojawienie się epidemii koronawirusa. Według doniesień magazynu „Vanity Fair" jest teraz zdenerwowany na swojego zięcia Jareda Kushnera, który przekonywał go wcześniej, że koronawirusowe zagrożenie to jedynie element kampanii podsycania strachu przed wyborami przez demokratów. Nie wiadomo, czy ktoś go w porę ostrzegł przed słuchaniem takich „mądrych rad". Wiadomo jednak, że później niektórzy przyjaciele, tacy jak Tucker Carlson, publicysta Fox News, docierali do Trumpa i uświadamiali o skali zagrożenia. Prezydent sięgnął po tym po radykalne środki – m.in. wstrzymanie lotów pomiędzy USA a Europą. Widmo recesji w roku wyborczym sprawiło, że szybko zmobilizował sekretarza skarbu Stevena Mnuchina do stworzenia pakietu stymulacyjnego dla gospodarki, wartego nawet 1,2 bln dolarów. Na podstawie ustawy o produkcji wojennej zaczęto mobilizować przemysł do wytwarzania brakującego sprzętu medycznego. Jego administracja sięgnęła nawet po pomysł wysłania do każdego dorosłego Amerykanina czeku na ponad 1200 USD. (Wcześniej takie pomysły były domeną ekscentryków, takich jak Andy Young, do niedawna starającego się o nominację prezydencką Partii Demokratycznej.) Ciekawe tylko, czy na taki pakiet zgodzi się zdominowana przez demokratów Izba Reprezentantów? Snuta przez Mnuchina wizja bezrobocia sięgającego 20 proc. może przeważyć nad niechęcią do Trumpa. Żaden kongresmen ani senator nie chce, by mu przypięto łatkę człowieka blokującego ratunek dla gospodarki. Z drugiej strony sami demokraci nie mają w obecnej sytuacji wiele do zaoferowania. Joe Biden, były wiceprezydent mający największe szanse na nominację u demokratów, w swoim planie walki z koronawirusem na pierwszym miejscu stawia „eliminację rasizmu". Ten 77-letni polityczny weteran, mówiąc niedawno o epidemiach, mylił ich nazwy, a ebolę nazwał „czymś, co się wydarzyło w Afryce". Najważniejszą część działań stymulacyjnych podjęły już administracja prezydencka i Fed. Demokratom z Kongresu pozostaje jedynie włączenie swoich pomysłów do wielkiego pakietu fiskalnego i liczenie na to, że opinia publiczna nie zacznie postrzegać Trumpa jako prezydenta przewodzącego wojnie z koronawirusem.

Budzący się olbrzym?

Stany Zjednoczone były krajem nieprzygotowanym na epidemię. Amerykanie od lat narzekają na swój system opieki zdrowotnej, który jest zdominowany przez prywatne placówki medyczne. Głównie narzekają na koszty leczenia, które potrafią rujnować nawet przedstawicieli klasy średniej. Za rządów Obamy próbowano reformować ubezpieczenia zdrowotne, ale skończyło się na stworzeniu systemu, który był bardziej skomplikowany niż wcześniej oraz na dużym wzroście składek na ubezpieczenie zdrowotne. Z reformy Obamacare były zadowolone głównie firmy ubezpieczeniowe, które pobierały te składki. Trump w dużym stopniu cofnął obamowską ofertę, ale niewiele dał w zamian. Co więcej, jego administracja cięła budżet Centrum Kontroli Chorób (CDC), przeznaczany na walkę z epidemiami. Amerykanom zabrakło więc systemu wczesnego ostrzegania, który na początkowym etapie epidemii pomógłby wykrywać jej przypadki. Walce z koronawirusem nie sprzyjało też amerykańskie prawo pracy. Dopiero Trump swoim zarządzeniem zagwarantował pracownikom poddanym kwarantannie wypłatę chorobowego. Sytuację komplikuje też to, że USA to państwo federalne. W każdym stanie i większym mieście podejmowane są inne decyzje dotyczące restrykcji związanych z epidemią. W niektórych stanach odwołano więc zajęcia szkolne, a w innych nie. Wielu Amerykanów lekceważy zaś zagrożenie. Na plażach Florydy w tym tygodniu nadal bawiły się dziesiątki tysięcy młodych ludzi, świętujących wiosenną przerwę w studiach (spring break). Część narodu podeszła jednak do zagrożenia z dużą zapobiegliwością. Producenci amunicji donoszą o blisko trzykrotnym wzroście jej sprzedaży w USA w ostatnich tygodniach.

Ameryka nie była przygotowana na epidemię koronawirusa, tak jak w 1941 r. nie była przygotowana na japoński atak na Pearl Harbor. Ale podobnie jak wówczas, tak teraz zaczyna pokazywać swoje wielkie zdolności organizacyjne. „Waszyngton działał wolno. Zaprzeczanie zagrożeniu ze strony Covid-19 doprowadziło do zmarnowania cennych trzech tygodni. Ale teraz USA działają z podobną determinacją jak po Pearl Harbor. Są one imponującą bestią, gdy się obudzą, nawet jeśli same nie mogą powstrzymać rynków przed wycenianiem nagłego zatrzymania gospodarki całej planety. (...)Dwie skłócone gałęzie władzy z zapierającą dech w piersiach szybkością zdołały stworzyć fiskalny pakiet stymulacyjny wart 1,2 bln USD. I mowa tu o faktycznych wydatkach, a nie gwarancjach. Na stole jest 500 mld USD »pieniędzy z helikoptera«, które dostaną gospodarstwa domowe" – pisze Ambrose Evans-Pritchard, publicysta brytyjskiego dziennika „The Telegraph".

W tryb wojenny wszedł również Fed, obcinając swoją główną stopę procentową do przedziału 0–0,25 proc., ogłaszając program QE o wartości 700 mld USD, a także zakupy operacji korporacyjnych.

Do walki z koronawirusem mobilizowane są już zasoby wojska (np. statki szpitalne), a pojawiają się głosy, by wprowadzić bardziej radykalne działania. „Panie prezydencie, jedyną odpowiedzią jest zamknąć kraj na 30 dni i zablokować również granice. Trzeba powiedzieć Amerykanom, że zostają wysłani na przedłużone ferie wiosenne w domach, z rodzinami. Niech tylko niezbędne usługi będą dostępne. Rząd będzie wypłacał wynagrodzenia, póki wszystko nie zostanie znów otwarte" – napisał na Twitterze miliarder Bill Ackman, założyciel funduszu Pershing Square Capital Management.

Różnice kulturowe

– Oficjalnie deklarujemy, że gospodarka USA wpadła w recesję, dołączając tym samym do reszty świata. I że jest głęboki spadek. Miejsca pracy będą tracone, bogactwo niszczone, a nastroje pogorszone – stwierdziła Michelle Meyer, główna ekonomistka Bank of America. Jej zdaniem, o ile pogorszenie koniunktury gospodarczej będzie poważne, to jednak tylko krótkotrwałe.

Żadnych oficjalnych danych pokazujących wpływ epidemii na gospodarkę USA jeszcze nie ma. Pojawią się dopiero w ciągu dwóch–trzech tygodni. Część analityków już jednak zgaduje, jak mocny może okazać się spadek PKB wywołany epidemią. Na przykład ekonomiści Deutsche Banku spodziewają się, że sięgnie on aż 13 proc. w drugim kwartale. (To dane annualizowane, czyli liczone kwartał do kwartału i mnożone tak, by odzwierciedlały hipotetyczne roczne tempo zmiany PKB.) Każda z takich prognoz jest jednak obarczona ogromną dozą niepewności. Nie ma bowiem na razie żadnej jasności, jak długo może potrwać epidemia w USA, ile ofiar przyniesie i jak ostra będzie kwarantanna. W piątek gubernator Kalifornii nakazał mieszkańcom stanu zostać w domach.

– Ponieważ zaburzenia najprawdopodobniej jeszcze się zwiększą wraz z kolejnymi działaniami zapobiegawczymi, to spodziewamy się teraz, że PKB może spaść o około 10 proc. w drugim kwartale (dane annualizowane). Wcześniej spodziewaliśmy się spadku o 4 proc. Teraz już nie oczekujemy, by gospodarka USA odnotowała wzrost w tym roku – prognozuje Andrew Hunter, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics. Dodaje jednak, że pewne czynniki mogą sprawić, że gospodarka USA zostanie mniej doświadczona przez epidemię niż np. gospodarki europejskie. – Rozprzestrzenianie się wirusa w USA jest opóźnione o około dwa tygodnie w porównaniu z Europą kontynentalną, a stosunkowo wcześniejsza reakcja władz amerykańskich może pozwolić na to, by działania ograniczające epidemię były mniej dotkliwe i krótsze. Różnice kulturowe też mogą ograniczyć straty, gdyż Amerykanie są dużo mniej zależni od transportu publicznego, a bardziej przyzwyczajeni do zakupów dokonywanych z samochodów oraz online. Rosną też szansę na stymulację fiskalną wartą około 5 proc. PKB, która może zrekompensować część strat. Jednakże, jeśli liczba nowych przypadków zachorowań nie wyhamuje w ciągu następnych kilku tygodni, a kwarantanny w europejskim stylu zostaną wprowadzone w całym kraju, to straty gospodarcze w drugim kwartale mogą być dwa, a nawet trzy razy większe, niż prognozujemy w naszym obecnym scenariuszu – wyjaśnia Hunter.

Pamiętajmy też o skutkach długofalowych epidemii. USA mogą stać się po niej krajem, który jeszcze mocniej będzie kontestował globalizację i rolę w niej Chin oraz Europy.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza