Gdy zastanawiamy się, jak długo mogą potrwać restrykcje związane z drugą falą pandemii Covid-19, powinniśmy przyjrzeć się uważnie przypadkowi Izraela. 18 września wprowadzono tam obostrzenia, które szybko zostały uznane za „najostrzejszy na świecie lockdown w czasie drugiej fali". Zabroniono wówczas mieszkańcom Izraela przebywać dalej niż 1 km od ich domów (wyłączeni z tego byli ludzie dojeżdżający do pracy), zamknięto szkoły, przedszkola, restauracje, niemal wszystkie rodzaje sklepów, świątynie, plaże i parki. Lockdown był o tyle uciążliwy, że zdecydowano się na niego w okresie przed ważnymi żydowskimi świętami – Rosz ha Szana (judaistycznym Nowym Rokiem) i Yom Kippur. Wywołało to duże niezadowolenie społeczności ortodoksyjnej, a opozycja uznała restrykcje w przemieszczaniu się za sposób na powstrzymanie demonstracji wymierzonych w premiera Binjamina Netanjahu (demonstracje jednak się odbyły – z zachowaniem dystansu społecznego). 18 października lockdown zaczęto znosić, likwidując m.in. restrykcje na przemieszczanie się, pozwalając wrócić części biur do pracy i otwierając świątynie oraz plaże.
Ograniczenia pozostały do środy w mocy w kilku „czerwonych strefach", głównie dzielnicach ortodoksów. Pod względem kontroli epidemii drakoński lockdown jest obecnie przedstawiany jako sukces. O ile 24 września wykryto w Izraelu 7,4 tys. nowych zakażeń Covid-19, to 18 października już tylko 339. Pamiętajmy jednak, że ostry lockdown obowiązywał też tam wiosną, a w kilka miesięcy po jego poluzowaniu zaczęła bardzo mocno rosnąć liczba infekcji. W liczącym blisko 9 mln mieszkańców Izraelu wykryto jak dotąd ponad 300 tys. zakażeń Covid-19 (o ponad 100 tys. więcej niż w Kanadzie i ponad 200 tys. więcej niż w Japonii) i odnotowano ponad 2,2 tys. zgonów. Chiński wirus zabił więcej Izraelczyków niż wszystkie wojny na terenie Libanu od 1982 r.
Rząd bez strategii?
Przed pandemią gospodarka Izraela rozwijała się w przyzwoitym tempie. Wzrost PKB za 2019 r. wyniósł 3,4 proc. W pierwszym kwartale 2020 r. widać już było ostre spowolnienie – do 0,5 proc. r./r. Drugi kwartał był podobnie katastrofalny jak w większości krajów Europy – PKB spadł o 7,9 proc. To było jego największe tąpnięcie od co najmniej 1975 r. (Media z chęcią cytowały inne dane – mówiące o spadku o 28,8 proc. Był to jednak spadek annualizowany, czyli kwartał do kwartału, liczony w tempie rocznym.) Na danych za trzeci i czwarty kwartał na pewno będzie ciążył drugi lockdown. Prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego, mówiąca o spadku izraelskiego PKB przez cały 2020 r. o 5,9 proc. (czyli nieco mniej, niż prognozuje się dla Niemiec czy Singapuru), wydaje się być zbyt optymistyczna. Wśród analityków z instytucji prywatnych najwięksi pesymiści (Citigroup) prognozują spadek PKB o 6,6 proc.
Co prawda stopa bezrobocia wzrosła tylko z 3,3 proc. w lutym do 4,9 proc. w sierpniu, ale może pójść jeszcze w górę. Analitycy firmy Dun & Bradstreet szacują, że w tym roku 80–85 tys. izraelskich firm wypadnie z interesu. Liczba spółek spadnie więc o 7–8 proc. Sheera Greenberg, główna ekonomistka izraelskiego Ministerstwa Finansów, wyliczyła, że miesięczny lockdown będzie kosztował gospodarkę 35–50 mld szekli (40,2–57,4 mld zł), czyli ponad 1 proc. PKB. Jak dotąd rząd zapewnił 100 mld szekli na tarcze antykryzysowe, w tym na bezpośrednią pomoc dla firm, które doznały z powodu pandemii spadku przychodów o co najmniej 25 proc. Tak jak w przypadku wielu innych krajów, skutkiem ubocznym wielkich programów pomocowych będzie przyrost długu publicznego. Według prognoz MFW ma on wzrosnąć z 60 proc. PKB w 2019 r. do 76,5 proc. w 2020 r. i 80 proc. w 2021 r.