Reguły walki z nielegalnym wspomaganiem były jasne do tej pory, bo ustalał je globalny regulator – Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) finansowana przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) oraz rządy stowarzyszonych krajów. Organizacja tworzyła i egzekwowała zasady postępowania w świecie sportu. Państwa mogły karać doping na własnym podwórku, wzbogacając reżim WADA własnymi sankcjami cywilnymi lub karnymi. Amerykanie uznali, że taki zakres kompetencji to dla nich mało.
Ustawa nosi imię Grigorija Rodczenkowa, czyli byłego szefa moskiewskiego laboratorium antydopingowego, który był jednym z twórców systemu nielegalnego wspomagania rosyjskich sportowców oraz zaprojektował wielki przekręt na igrzyskach olimpijskich w Soczi. Kilka lat temu uciekł do USA, gdzie został świadkiem koronnym. Trudno powiedzieć, czy gdyby wówczas w Rosji obowiązywało prawo podobne do aktu Rodczenkowa i tamtejsi agenci mogli go ścigać na terenie obcego państwa, zdecydowałby się na podobny ruch.
Akt Rodczenkowa tworzy zasadę eksterytorialności. Amerykanie przyznali sobie prawo do ścigania osób zamieszanych w oszustwa dopingowe na całym świecie – wystarczy, że doszło do nich podczas zawodów z udziałem tamtejszych sportowców, sponsorów lub nadawcy telewizyjnego. – Dopingowicze powinni odebrać klarowną wiadomość: w mieście jest nowy szeryf, więc oszukujecie na własne ryzyko – mówi jeden z twórców ustawy Jim Walden.
Globalny policjant
Akt Rodczenkowa przyjęły obie izby Kongresu, nowe prawo zgodnie zaakceptowali demokraci oraz republikanie. Donald Trump przez cztery lata trząsł światową polityką jako prezydent USA, a na koniec kadencji, jednym z ostatnich ruchów długopisu, podważył globalny system antydopingowy.
Nowe prawo obejmuje osoby zamieszane w proceder stosowania nielegalnych środków – działaczy, trenerów, lekarzy, ale nie sportowców. Ściganie i karanie tych ostatnich to wciąż kompetencja Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA), która działa zgodnie z zasadami WADA. Akt Rodczenkowa nie dotyczy NBA, NFL czy NHL. To profesjonalne amerykańskie ligi, które nie są stroną Światowego Kodeksu Antydopingowego, a kwestię kar za nielegalne wspomaganie własnymi przepisami regulują ich właściciele w porozumieniu ze związkami zawodowymi sportowców.